piątek, 28 lutego 2014

SKĄD WZIĄĆ KASĘ?


Alicja Barwicka


Jak świat światem, przez wieki naturalne kataklizmy, epidemie i wojny regulowały liczbę ludności świata. Ludzi miało być z grubsza tyle, by ich byt zabezpieczała aktualna produkcja żywności i jakoś się to regulowało. Jednak obecnie liczba ludności w skali globalnej w stosunku do możliwości produkcyjnych żywności jest zbyt wysoka. Co gorsza, w krajach europejskich problemy demograficzne zupełnie zmieniły liczebność grup wiekowych. Jest coraz mniej dzieci i coraz więcej ludzi starych. Mimo, iż we Francji, czy w Niemczech emigranci z obszarów Bliskiego Wschodu i Afryki należą do grup o wysokim wskaźniku „dzietności”, to jednak panująca w tych społecznościach pewnego rodzaju kulturowa izolacja od reszty społeczeństwa oraz trudności lub wręcz niechęć do asymilacji w nowym środowisku każą dostrzegać w przyszłych społeczeństwach starego kontynentu wiele społecznych i demograficznych problemów. Współczesny obywatel starzejących się państw Europy potrafi liczyć pieniądze. Jest też człowiekiem wygodnym, ceni sobie życie dostatnie, wie więc, że luksus kosztuje. Niestety dostrzega też, że przy takich tendencjach demograficznych nie bardzo będzie komu pieniądze na własny dobrobyt wypracować. Zaczyna więc szukać dziedzin, które są zbyt kosztowne i wie, gdzie znaleźć oszczędności. Współczesny obywatel starzejących się państw Europy odkrył niedawno ze zdziwieniem, że bardzo drogie jest utrzymanie zdrowia! Niestety lecznictwo, to jeszcze wyższe koszty. Sam nieraz też zapada na zdrowiu, więc wie , że nawet błaha infekcja, może nadwyrężyć budżet, w którym nikt przecież nie przewiduje tak nierozsądnych pozycji, jak leczenie. Tak oczywiście być nie może, więc w tej starej, demokratycznej Europie wyciągnięto wniosek, że najlepszym (z ekonomicznego punktu widzenia) rozwiązaniem dla narodowych budżetów jest zmniejszenie wydatków na leczenie poprzez eliminację ludzi chorych. Proste!

Niestety nie wszyscy obywatele będą się chcieli tej logicznej ideologii podporządkować. I tu może być problem. Ale jak sądzę nie będzie to problem zbyt duży. Jak wiadomo ludzie chorzy są słabi. Nie mają sił na walkę o własne prawa i dlatego od zawsze w okresach choroby to rodzina troszczyła się o chorego. Ale to już przeszłość. Teraz mądre głowy zadbają o to, by na świecie żyli tylko młodzi, zdrowi i… W końcu te kilka krajów europejskich, które przyjęły ustawy w sprawie eutanazji przekonały większość swoich obywateli, że człowiek chory to nie tylko kłopot dla rodziny, ale że to przede wszystkim koszty. Zawsze można powiedzieć, że na pewno chciałby już umrzeć, zawsze można powiedzieć, że nie rokuje. A dzieci? Że cierpią? Oczywiście, że cierpią, ale leczenie bólu jest dziś naprawdę efektywne! Że nie rokują? Tak, na dzisiejszy stan wiedzy nie rokują, ale jutro? Kto wie? A może bardziej cierpią bliscy, może to oni już nie dają rady, może to oni w szczególności nie rokują już jako opiekunowie umierającego dziecka? Trudne są te pytania, ale przecież brak znalezienia na nie odpowiedzi nie upoważnia nikogo do pozbywania się tych osób, tylko dlatego, ze są może zbyt kosztownym, uciążliwym problemem. Dokąd zmierzamy z takimi pomysłami? Nawet jeśli zostaną odpowiednio wcześnie wyeliminowani ze społeczeństw wszyscy nieuleczalnie chorzy, to nie znaczy, że nasze szanse na długowieczność w pełnym zdrowiu i nieustannym opływaniu w dostatki chociaż trochę wzrosną. Kasa zaoszczędzona na tych, którym się nie powiodło, raczej nie wpłynie na nasze konta! Ciekawe, że twórcy tych pomysłów także mogą zachorować. Może nawet nie będą rokować?

Nie dajmy się zwariować, ale na wszelki wypadek dbajmy o zdrowie!