wtorek, 21 grudnia 2010

Co wspólnego mają pomidory ze skokami na bungee?


Alicja Barwicka
Jest polska (biała) jesień czyli mroźna i śnieżna zima. Jak to u nas. Gdyby nie prapradziadowie, którzy wymyślili kalendarz i pory roku, nie bardzo byśmy wiedzieli jak to z tą pogodą ma być. Tegoroczne (jesienne przecież) święto 1 listopada było piękne i ciepłe, a teraz podczas tej samej jesieni mrozy tu i ówdzie do -20 stopni. Aż strach pomyśleć co nas czeka za kilka dni, kiedy nadejdzie prawdziwa zima! Prawie pewne może być tylko to, że na Boże Narodzenie pogoda się załamie, czyli (jak to u nas zimą) odwilż i plucha.
Dlatego też myślę o lecie. A lato kojarzy mi się z pomidorami o takim prawdziwym, pomidorowo-krzaczkowym zapachu i ze sportami ekstremalnymi, bo latem są wakacje i urlopy, a więc część z nas chce poczuć smak czegoś zupełnie niecodziennego. Nagle odkrywamy w sobie potrzebę ryzyka, sprawdzenia się w sytuacjach powszechnie uznawanych za trudne, lub niebezpieczne. Jednym z takich bardzo ostatnio modnych zachowań są skoki na bungee. To bardzo stary rodzaj sportu, bo mający już ponad 2000 lat. Pierwsze zapisy dotyczą wyspy Pentecost w archipelagu nowych Hybryd na Pacyfiku. Źródła mówią o wyczynach młodych mężczyzn, którzy przywiązani linami za nogę skakali z wysokich bambusowych konstrukcji. Dzisiaj na bungee skacze się z mostów, wież, dźwigów itp. Są nawet amatorzy skoków z helikoptera w kierunku krateru aktywnego wulkanu!
Większość osób które podejmują się skoków na bungee nie ma wiedzy na temat skutków urazów związanych z tego rodzaju aktywnością A urazów jest sporo. Dostępne piśmiennictwo podaje, że są to najczęściej urazy głowy, kończyn, mięśni i stawów, ale też urazy rdzenia kręgowego (z porażeniem czterokończynowym włącznie), a nawet wypadki śmiertelne. Te ostatnie związane były z nieodpowiednim rodzajem liny, złą kalkulacją długości lub jej nieprawidłowym umocowaniem. Opisywane są także uszkodzenia narządu wzroku powstałe w rezultacie skoku. Niestety znaczna część tych uszkodzeń może być przyczyną trwałego upośledzenia ostrości widzenia. Jest to o tyle istotne, że dotyczy młodych, dotychczas ogólnie zdrowych osób. Zdecydowana większość urazów okulistycznych powstałych w opisywanych okolicznościach sprowadza się do krwotoków do różnych struktur oka i o różnym stopniu nasilenia. O ile krwotoki podspojówkowe nie pozostawią następstw, to krwotoki do ciała szklistego, siatkówki, zwłaszcza te do plamki żółtej i okołoplamkowe są bardzo niebezpieczne, często nie poddają się leczeniu i nie rokują najlepiej. Dlaczego dochodzi do wystąpienia krwotoków wewnątrzgałkowych? Wszystko sprowadza się do powszechnie obowiązujących (a więc dotyczących również skoczków) praw fizyki. Wzrost ciśnienia wewnątrz naczyń, zwłaszcza żylnych jest spowodowany odwróceniem kierunku działania siły grawitacji, przyspieszenia i narastaniem ujemnego przeciążenia. Podczas skoku dochodzi do gwałtownego wzrostu ciśnienia hydrostatycznego w naczyniach krwionośnych, przy czym najwyższe wartości są osiągane w najniższym punkcie skoku. Siła grawitacji wynosi wtedy między 2,5 a 3,0 G, ale może wzrosnąć nawet do 7,0 – 8,0 G. Udowodniono, że krwotoki wewnątrzgałkowe mogą wystąpić, kiedy siła grawitacji przekroczy wartość = 3,0 G.
W związku z powyższym trzeba uważać przy wyborze letnich aktywności! Jedni lubią bungee,
No cóż, zbliża się zima więc addio pomidory!
Wesołych Świąt!

czwartek, 11 listopada 2010

TAKIE SOBIE PRZEMYŚLENIA OCZNO – JESIENNE


Alicja Barwicka

No i mamy jesień. Co prawda tak ciepłej nie było od lat, ale zawsze to jesień. Dzień krótki, a więc nawet w dni słoneczne słońca niewiele. Jak wszyscy dobrze wiemy do prawidłowego widzenia dobrze jest mieć dobre światło. Tak już jesteśmy skonstruowani, że tego światła dla oczu ma być dokładnie „tyle ile trzeba”. Ani za dużo, ani za mało. Nadmiar światła docierającego do oka zwłaszcza światła niebieskiego może mieć negatywny wpływ na proces widzenia i dlatego jest uznanym czynnikiem ryzyka wielu chorób oczu. Powstałe w narządzie wzroku uszkodzenia dotyczą centralnej okolicy siatkówki, czyli plamki żółtej, a więc obszaru, który odpowiada za najbardziej precyzyjne widzenie obrazu. Dlatego szczególnie dla osób z jasną karnacją i jasnymi tęczówkami niezbędne są okulary przeciwsłoneczne, najlepiej z odpowiednim filtrem eliminującym nadmiar promieni UV.
Innymi zagrożeniami dla siatkówki (obok czynników na które nie mamy wpływu, takimi jak wiek, czy predyspozycje genetyczne) są między innymi dieta uboga w witaminy i mikroelementy oraz palenie papierosów (zwiększa ryzyko zachorowania aż pięciokrotnie).
Co do diety, to podstawowe zasady żywienia nie odbiegają od ogólnie znanych zaleceń dotyczących profilaktyki chorób cywilizacyjnych, jednak w profilaktyce chorób siatkówki dieta powinna dostarczać ponadto:
 dwóch bardzo ważnych karotenoidów: luteiny i zeaksantyny (obecne są m/in. w brokułach, jarmużu, szpinaku, kapuście włoskiej i białej, brukselce, dyni, natce pietruszki), których poziom w tkankach oka zmniejsza się wraz z wiekiem,
 witaminy C obecnej m/in. w kapuście, papryce, natce pietruszki, pomidorach, szpinaku, kalafiorze,
 witaminy E obecnej głównie w olejach roślinnych, awokado, orzechach, migdałach, pestkach słonecznika,
 cynku obecnego m/in. w otrębach, kiełkach ziaren zbóż, grzybach, śledziach,
 selenu obecnego m/in. w rybach i owocach morza, mięsie, kukurydzy, warzywach strączkowych, mące z pełnego ziarna,
 kwasów tłuszczowych z rodziny omega – 3, obecnych głównie w rybach morskich.
Palenie tytoniu ma ugruntowaną złą pozycję wśród wielu chorób cywilizacyjnych i nie dotyczy to jedynie chorób układu oddechowego i układu krążenia. Tak też jest z chorobami siatkówki. Z upływem lat organizm palacza (zarówno czynnego, jak biernego) jest poddawany działaniu toksycznych produktów, które odkładają się między innymi w ścianach naczyń krwionośnych, ze wszystkimi tego następstwami. W tej sprawie nie ma półśrodków. Palenie bezwzględnie trzeba rzucić!
Pamiętajmy o tych sprawach, bo znajomość czynników ryzyka wielu chorób cywilizacyjnych pozwala mieć nadzieję, że przez zmianę stylu życia na bardziej prozdrowotny można uniknąć lub opóźnić wystąpienie wielu kłopotów zdrowotnych.

niedziela, 4 lipca 2010

WOC, czyli co o naszych oczach słychać w wielkim świecie?


Alicja Barwicka
Oj sporo można było usłyszeć podczas obrad Światowego Kongresu Okulistycznego w Berlinie na początku czerwca tego roku. Ponieważ WOC (Word Ophthalmology Congress) miał faktycznie światowy charakter, poruszano nie tylko tematykę diagnostyki i leczenia chorób popularnych w naszej części globu, ale wiele problemów, które w niektórych odległych krajach są prawdziwymi dramatami. Tematyka kilkudniowych obrad musiała być oczywiście bardzo różnorodna, z uwagi chociażby na liczbę delegatów pochodzących z blisko 150 krajów. Omawiano więc między innymi:
 zagadnienia ściśle naukowe jak postęp w badaniach genetycznych dotyczący niektórych schorzeń, czy też problemy immunologiczne,
 problemy kliniczne - dotyczące nowoczesnych metod diagnostycznych i leczniczych,
 nowości chirurgiczne, zwłaszcza w zakresie mikrochirurgii,
 problemy okulistyki pediatrycznej, bo ciągle zbyt wiele dzieci zwłaszcza w krajach rozwijających się traci wzrok z powodu braku zapewnienia opieki lekarskiej.
Przede wszystkim jednak podczas obrad dominowały zagadnienia dotyczące diagnostyki i leczenia konkretnych problemów okulistycznych, a więc:
 jaskry, zaćmy i AMD,
 chorób rogówki (w tym transplantologii) i zewnętrznych struktur gałki ocznej,
 onkologii okulistycznej,
 neurookulistyki,
 urazów
oraz problemów społecznych, głównie:
 walki z ubóstwem będącym często przyczyną katastrofalnych braków w opiece zdrowotnej,
 jaglicy – jako przyczyny ślepoty w wielu społecznościach Afryki.
To optymistyczne, że w czasie powszechnego narzekania na stan opieki zdrowotnej w Polsce, można usłyszeć z ust Profesora Gerharda Klausa Langa – Prezydenta Światowego Kongresu – że Polska znajduje się wśród wiodącej dziesiątki państw świata, które w diagnostyce i leczeniu wielu trudnych problemów okulistycznych wypracowują i wdrażają nowe i efektywne kierunki działań.
Dobrze, że inni o nas myślą, ale tak, czy inaczej pilnujmy naszych oczu, aby nigdy nie trzeba było korzystać ze wspaniałych osiągnięć medycyny całego świata zaprezentowanych podczas WOC w pięknym czerwcowym Berlinie.
Niech nasze oczy będą zawsze piękne (bo zdrowe)!

niedziela, 27 czerwca 2010

Wakacje, wakacje, wakacje...


Alicja Barwicka

Wreszcie! Dzieci się cieszą, dorośli robią plany, biorą urlopy (nieraz również kredyty), angażują kogo się da, aby tym najmłodszym zapewnić bezpieczny wypoczynek. Jak we wszystkim, tak i tu wskazane jest zachowanie zdrowego rozsądku. W czasie wakacji wypocząć mamy wszyscy. Nie powtarzajmy więc z dziećmi zadań z przedmiotu, z którym miały kłopoty w szkole oraz nie próbujmy „przerobić” materiału planowanego na pierwsze półrocze w następnej klasie. Dla dobra wszystkich odwróćmy jednak proporcje spędzania wolnego czasu. Wszystko co można robić razem powinno być naszym najważniejszym priorytetem urlopowym. A więc wspólne posiłki bez pośpiechu, ale z rozmowami! Wspólne czytanie, wspólne wyprawy na basen czy do kina. Wspólne spacery, ale z poznawaniem ciekawych miejsc w okolicy. Pamiętajmy, że drzewa też mogą być ciekawe! A rodzaje zbóż, które mijamy? Nauczmy się razem z dziećmi je odróżniać. To na łonie natury.
Ale i w mieście można ciekawie spacerować np. według kierunków geograficznych wyznaczając sobie konkretne cele do zdobycia. Idziemy, rozmawiamy i odkrywamy jakieś nieznane dotąd miejskie cudo! Same korzyści. A przecież aktywności fizycznej, tej najprostszej brakuje nam wszystkim.
Nie da się oczywiście zupełnie izolować dzieci od komputerów, ale dla dobra ich oczu, kręgosłupów i psychiki można ten rodzaj aktywności ograniczyć. Jeśli będziemy bawić się wspólnie, sami się czegoś nauczymy. A ponadto my sami także powinniśmy włączyć „wakacyjny program” kontaktu z komputerem. Czas zacząć dbać o nasze zdrowie fizyczne i psychiczne.
Wakacje, to również czas, kiedy możemy przeprowadzić „remanent” naszego zdrowia. A więc nie ma się co lenić! Wizyta u stomatologa, sprawdzenie, czy przypadkiem nie ma potrzeby wymiany naszych okularów – wszystko to z pewnością będzie procentować w przyszłości.
Zadbajmy o to, by nawet bez wyjazdu na Maderę, czy do innych ciekawych zakątków świata móc o naszych rodzinnych wakacjach powiedzieć „to były naprawdę cudowne, wspaniałe chwile”

sobota, 13 marca 2010

No, to znowu mamy sezon!!!


Alicja Barwicka

Nadchodzi wiosna. Większość z nas bardzo się z tego cieszy, ale dla części alergików (tych uczulonych na alergeny sezonowe) zaczęło się właśnie kolejne bardzo trudne półrocze.
Mowa tu o osobach, dla których problemem zdrowotnym jest zetknięcie z tzw. aeroalergenami, tzn. uczulającymi cząstkami biologicznymi przenoszonymi na pyłkach roślin wiatropylnych. Na szczęście są jeszcze rośliny owadopylne mające pyłki stosunkowo duże, ciężkie i lepkie, przez co nie fruwają sobie same w powietrzu, korzystając z transportu na ciele owadów. Co ciekawe, obwiniane za problemy alergików pyłki – są tylko nośnikami alergenu i najczęściej same nie mają właściwości uczulających.
Spośród roślin wiatropylnych sezon pylenia na terenie Polski zaczyna już pod koniec lutego leszczyna i olcha. Obecnie mamy już około 400 ich ziaren w 1 m³ powietrza (w okresie „spokoju” jest ich 45 – 50), a to już zupełnie wystarcza do wystąpienia u osób uczulonych objawów chorobowych.
Następna w kolejności zacznie pylić brzoza. To w warunkach polskich obok roztoczy kurzu domowego najsilniejszy rodzaj alergenu. Już 80 ziaren w 1 m³ powietrza może uczulić, a maksymalne stężenie, jakiego można spodziewać sie w sezonie, to 4000 ziaren w 1 m³ powietrza. Jeśli to może być pociecha, w Skandynawii rożne gatunki brzozy pylą znacznie dłużej i bardziej intensywnie.
W okresie od maja do końca lipca będą pylić trawy (w Polsce to najbardziej powszechny z tej grupy alergenów) i to zjawisko nałoży się na okres pylenia topoli, która najczęściej sama nie powoduje uczuleń, ale jej pyłki są widoczne i przez to wini się je za szkody wywołane właśnie przez trawy.
W tym samym czasie wystąpi ponadto (i będzie trwać do końca września) najwyższe stężenie w powietrzu zarodników grzybów z rodzaju Alternaria i Cladosprium, a są to bardzo silne alergeny.
Latem w lipcu i sierpniu odnotujemy dodatkowo szczytowe pylenie chwastów, z których najbardziej interesuje alergików bylica.
Jakby tego było mało, powszechnie i całorocznie w naszych domach występują dwa silne alergeny: roztocze kurzu domowego i zarodniki grzybów pleśniowych. Oba rodzaje są bardzo trudne do usunięcia, chociaż na ograniczenie liczby zarodników grzybów pleśniowych mamy przynajmniej większy wpływ poprzez wietrzenie pomieszczeń i niedopuszczenie do ich zawilgocenia. Walka natomiast z roztoczami jest jeszcze trudniejsza, gdyż będą zawsze tam, gdzie my, jako że żywią się naszym złuszczonym naskórkiem. Nie ma domu, a już zwłaszcza sypialni, w której by ich nie było. Spośród domowych trochę większych zwierzątek należy wspomnieć o psach (raczej rzadko stanowią zagrożenie alergiczne) i kotach (te już częściej, gdyż są czyścioszkami i uczulającą dla nas wydzielinę gruczołów ślinowych rozprowadzają podczas nieustannego mycia po całej sierści). Koni raczej w domach nie trzymamy, ale uczulająca dość często sierść takiego pochodzenia może znajdować się w np. meblach tapicerowanych.
Wszystkie powyższe alergeny mogą wywołać szereg bardzo różnych (od banalnych do nawet bardzo groźnych) objawów chorobowych, przy czym każdy zdiagnozowany alergik oczywiście wie co ma robić, czego unikać, jakie stosować leki w najtrudniejszych dla siebie chwilach.
Niezależnie od tej indywidualnej wiedzy pamiętajmy że prostymi metodami przynajmniej pewnej części alergenów możemy się pozbyć. Bierzmy przykład z deszczu i także zmywajmy te miejsca, w których pewnie trochę się tych drobin przykleiło. Stąd np. wieczorem trzeba umyć włosy, aby w nocy nie zakłócała naszego snu reakcja alergiczna. Pomieszczenia mieszkalne muszą być często wietrzone i odkurzane! Pamiętajmy o ochronie oczu, które są bezpośrednio narażone na kontakt z alergenami, wywołującymi bardzo uciążliwe stany zapalne w szczególności w zakresie powiek i spojówek. To jedna z częstszych przyczyn tzw. zespołu czerwonego oka. Tu w eliminacji z worka spojówkowego alergenu także bardzo pomoże nam właśnie jego wypłukanie! Do tego celu znakomicie nadają się powszechnie używane nawilżające krople typu sztucznych łez, ale też łatwo dostępna sól fizjologiczna.
Niech staną się sprzymierzeńcami w codziennej dbałości o stan nawilżenia powierzchni naszych oczu nie tylko podczas pracy przy komputerze.
Niezależnie od czekających niektórych z nas kłopotów - witaj piękna (choć czasem trudna) wiosno!

poniedziałek, 1 marca 2010

Kilka słów o żywieniu miłym sercu


Alicja Barwicka

Dla zachowania serca w dobrej kondycji ważne jest to co jemy. Moda na niektóre produkty żywnościowe przychodzi i mija, zachowajmy jednak zdrowy rozsądek w uleganiu takim, czy innym obowiązującym w danej chwili tendencjom.
Zachowanie zdrowego rozsądku w powyższej kwestii jest niezwykle cenne, bo jak w każdym innym sporze prawda leży pośrodku, przy czym istotne jest określenie gdzie znajduje się ten środek.
Weźmy następujący przykład: używanie w kuchni wyłącznie masła jest dużym zagrożeniem dla pracy naczyń tętniczych poprzez „wytapetowanie” ich ścian złogami cholesterolu, z drugiej zaś strony masło jako tłuszcz zwierzęcy jest doskonałym rozpuszczalnikiem dla wielu witamin, niezbędnym dla ich właściwego przyswojenia. Zastosujmy więc „złoty środek” = odrobina masła dziennie (tylko odrobina!), rezygnacja z tłustych gatunków mięs na korzyść kurczaka, indyka, cielęciny, margaryna o zawartości kwasów trans <1%.
Przez ostatnie dziesiątki lat bardzo się rozwinęliśmy w zakresie technologii żywienia, upraszczając te procesy gdzie tylko się da, co w ostatecznym rezultacie dało szereg niekorzystnych dla zdrowia rozwiązań np. jedzenie żywności wysokoprzetworzonej, czy zmodyfikowanej genetycznie. Zapomnieliśmy tylko, że sami wcale się nie zdążyliśmy zmodyfikować, a nasze geny odpowiadają genotypowi naszych pra, praprzodków, a więc tak jak oni jesteśmy wszystkożerni.

Z tego też powodu współcześni specjaliści żywienia skłaniają się do wzorca żywienia znanego jako „pożywienie myśliwego i zbieracza”. Jak więc widać, nasi przodkowie w zakresie doboru produktów i określania ich proporcji w przygotowywaniu potraw nie byli wcale tacy źli.
Codzienna dieta powinna być zbilansowana, tzn. musi uwzględniać we właściwych proporcjach produkty z różnych grup (węglowodany, białka, tłuszcze oraz witaminy i mikroelementy), tworzących tzw. „piramidę zdrowia”.
Podstawą w piramidzie (czyli podstawą zdrowej diety) są produkty zbożowe, szczególnie pełnoziarniste, drugi poziom to warzywa i owoce, trzeci to mleko, produkty mleczne oraz mięso, ryby i jaja, nasiona roślin strączkowych lub orzechy. Na szczycie piramidy znajdują się tłuszcze i słodycze, których spożycie powinno się maksymalnie ograniczać. Tak więc „idąc w górę piramidy” – widzimy kolejne grupy produktów, których zawartość w codziennej diecie powinna być odpowiednio coraz mniejsza.

Współczesny człowiek dbający o zdrowie, w szczególności o zdrowie własnego serca powinien przestrzegać kilku prostych zasad:
1. Można jeść wszystko, ale we właściwych proporcjach, unikajmy jedynie spożywania w nadmiarze „trzech białych śmierci” tj.
a) soli kuchennej (pamiętajmy, że znajduje się nie tylko w solniczce, ale we wszystkich kiszonkach, w wędzonych wędlinach, a nawet w chlebie!) - winnej zwyżkom ciśnienia tętniczego krwi, przy czym osoby z chorobą nadciśnieniową powinny ten produkt wykluczyć zupełnie z codziennej diety,
b) białej mąki i białego cukru – te zupełnie niepotrzebne wysokokaloryczne produkty budują nam blaszki miażdżycowe w naczyniach i kolejne warstwy tłuszczyku w talii i na biodrach. A przecież można stosować mąki innego rodzaju tj niskoprzetworzone, pełnoziarniste, a cukier biały zastąpić brunatnym, lub też miodem …
2. Nie objadajmy się! Niech po każdym posiłku pozostaje smak potrawy, a nie uczucie wzdęcia i ciężkości, natomiast od godz. 18.00 – koniec jedzenia!!!
3. Jedzmy 5 x dziennie warzywa i owoce (oczywiście w różnej postaci jako samodzielne przekąski i dodatki do głównych posiłków). Zaręczam, że są bardziej efektywne stanowiąc cenne źródło błonnika i witamin, a smakują lepiej niż złożone preparaty farmakologiczne.
4. Starajmy się urozmaicać posiłki, tak, aby zawierały produkty ze wszystkich grup, ale jednocześnie nie zapominajmy o zasadach żywieniowych wynikających z „piramidy zdrowia”.
5. Człowiek do życia potrzebuje wody! Co prawda woda znajduje się w praktycznie każdym produkcie (także w żółtym serze), ale bez przesady. Musimy pić! Jeśli nie chcemy, aby to była tylko woda, mamy przecież wybór! Tutaj także warto pamiętać o urozmaiceniu. Kolejną kawę można zastąpić herbatką, a – w przypadku – „białka w płynie” - jeśli nie lubimy mleka zawsze pozostaje jogurt, kefir, maślanka….
SMACZNEGO!!!

niedziela, 14 lutego 2010

Serca nie tylko Walentynkowe

Alicja Barwicka

















Skoro dziś Walentynki, to musi być o sercu. Przypisujemy mu dużo pięknych cech, ale rzadko kiedy zastanawiamy się nad tym, jak ciężką pracę, całodobowo i bez najkrótszego nawet urlopu musi wykonywać. Biorąc pod uwagę średnią długość życia współczesnego człowieka i przy założeniu, że nie chorujemy - to jest to naprawdę praca ciężka.
A więc dziś przy Walentynkach podarujmy „Walentynkę” własnemu sercu. Niech to będzie piękna laurka z naszymi, dla siebie postanowieniami.
W naszej laurce (dla wygody pamięci) powinno się znaleźć kilka liczb dotyczących dbania w każdym dniu o zdrowie naszego serca:
0 – zero papierosów,
3 – km spaceru dziennie lub 30 minut umiarkowanej aktywności fizycznej,
5 - porcji warzyw lub owoców,
130 – to maksymalna wartość ciśnienia skurczowego krwi, której nie powinniśmy przekraczać,
5 – to maksymalny poziom cholesterolu całkowitego we krwi (podany w mmol/L, inaczej < 115 mg/dL) do którego powinniśmy dążyć,
0 – unikajmy słodyczy!
Gdyby udało się te laurkowe postanowienia konsekwentnie wdrażać do naszych codziennych nawyków, wykorzystalibyśmy szansę uniknięcia wielu niemiłych, a często i bardzo groźnych dla naszego zdrowia sytuacji.
Zmieńmy więc nasze przyzwyczajenia żywieniowe, ruszajmy się więcej, składowanie produktów spalania tytoniu zostawmy specjalistycznym firmom oczyszczania i nie używajmy do tego celu własnych naczyń krwionośnych i pęcherzyków płucnych, kontrolujmy podstawowe parametry naszego zdrowia, w szczególności wartość ciśnienia tętniczego krwi i poziom cholesterolu.
Cieszmy się zdrowym sercem i mądrze korzystajmy z jego (nie tylko miłosnej) aktywności.

<>

niedziela, 7 lutego 2010

Trochę wstępu

Witam Wszystkich, dla których zdrowie, a zdrowie oczu w szczególności jest sprawą ważną.

Postaram się Was przekonać, że sami powinniśmy dbać o nasz jak najlepszy stan fizyczny i psychiczny. Psychika wbrew pozorom ma ogromne znaczenie, bo jeśli nic nam się nie chce, to i nasze zdrowie będzie mocno zaniedbane.

Teraz jest zima, ale w większości naszych domów kaloryfery grzeją jak szalone i stąd powietrze mamy bardzo suche i ciepłe. Jeśli jeszcze siedzimy przed ekranem komputera, który dodatkowo emituje ciepełko - nasze oczy mają duży kłopot i informują nas o konieczności nawilżenia - pieczeniem, zaczerwienieniem brzegów powiek i łzawieniem.

Moja rada: konieczne są nawet kilkuminutowe przerwy w pracy przy komputerze. Trzeba wstać, zmienić pozycję, aby bardzo obciążany pozycją siedzącą kręgosłup mógł chociaż przez chwilę odpocząć. Dla oczu niezbędne jest wtedy szybkie mruganie. W razie gdy objawy nie mijają będzie potrzebne zastosowanie kropli nawilżających typu "sztuczne łzy", albo przynajmniej zwykłej soli fizjologicznej. Pozdrawiam A.B.