sobota, 13 marca 2010

No, to znowu mamy sezon!!!


Alicja Barwicka

Nadchodzi wiosna. Większość z nas bardzo się z tego cieszy, ale dla części alergików (tych uczulonych na alergeny sezonowe) zaczęło się właśnie kolejne bardzo trudne półrocze.
Mowa tu o osobach, dla których problemem zdrowotnym jest zetknięcie z tzw. aeroalergenami, tzn. uczulającymi cząstkami biologicznymi przenoszonymi na pyłkach roślin wiatropylnych. Na szczęście są jeszcze rośliny owadopylne mające pyłki stosunkowo duże, ciężkie i lepkie, przez co nie fruwają sobie same w powietrzu, korzystając z transportu na ciele owadów. Co ciekawe, obwiniane za problemy alergików pyłki – są tylko nośnikami alergenu i najczęściej same nie mają właściwości uczulających.
Spośród roślin wiatropylnych sezon pylenia na terenie Polski zaczyna już pod koniec lutego leszczyna i olcha. Obecnie mamy już około 400 ich ziaren w 1 m³ powietrza (w okresie „spokoju” jest ich 45 – 50), a to już zupełnie wystarcza do wystąpienia u osób uczulonych objawów chorobowych.
Następna w kolejności zacznie pylić brzoza. To w warunkach polskich obok roztoczy kurzu domowego najsilniejszy rodzaj alergenu. Już 80 ziaren w 1 m³ powietrza może uczulić, a maksymalne stężenie, jakiego można spodziewać sie w sezonie, to 4000 ziaren w 1 m³ powietrza. Jeśli to może być pociecha, w Skandynawii rożne gatunki brzozy pylą znacznie dłużej i bardziej intensywnie.
W okresie od maja do końca lipca będą pylić trawy (w Polsce to najbardziej powszechny z tej grupy alergenów) i to zjawisko nałoży się na okres pylenia topoli, która najczęściej sama nie powoduje uczuleń, ale jej pyłki są widoczne i przez to wini się je za szkody wywołane właśnie przez trawy.
W tym samym czasie wystąpi ponadto (i będzie trwać do końca września) najwyższe stężenie w powietrzu zarodników grzybów z rodzaju Alternaria i Cladosprium, a są to bardzo silne alergeny.
Latem w lipcu i sierpniu odnotujemy dodatkowo szczytowe pylenie chwastów, z których najbardziej interesuje alergików bylica.
Jakby tego było mało, powszechnie i całorocznie w naszych domach występują dwa silne alergeny: roztocze kurzu domowego i zarodniki grzybów pleśniowych. Oba rodzaje są bardzo trudne do usunięcia, chociaż na ograniczenie liczby zarodników grzybów pleśniowych mamy przynajmniej większy wpływ poprzez wietrzenie pomieszczeń i niedopuszczenie do ich zawilgocenia. Walka natomiast z roztoczami jest jeszcze trudniejsza, gdyż będą zawsze tam, gdzie my, jako że żywią się naszym złuszczonym naskórkiem. Nie ma domu, a już zwłaszcza sypialni, w której by ich nie było. Spośród domowych trochę większych zwierzątek należy wspomnieć o psach (raczej rzadko stanowią zagrożenie alergiczne) i kotach (te już częściej, gdyż są czyścioszkami i uczulającą dla nas wydzielinę gruczołów ślinowych rozprowadzają podczas nieustannego mycia po całej sierści). Koni raczej w domach nie trzymamy, ale uczulająca dość często sierść takiego pochodzenia może znajdować się w np. meblach tapicerowanych.
Wszystkie powyższe alergeny mogą wywołać szereg bardzo różnych (od banalnych do nawet bardzo groźnych) objawów chorobowych, przy czym każdy zdiagnozowany alergik oczywiście wie co ma robić, czego unikać, jakie stosować leki w najtrudniejszych dla siebie chwilach.
Niezależnie od tej indywidualnej wiedzy pamiętajmy że prostymi metodami przynajmniej pewnej części alergenów możemy się pozbyć. Bierzmy przykład z deszczu i także zmywajmy te miejsca, w których pewnie trochę się tych drobin przykleiło. Stąd np. wieczorem trzeba umyć włosy, aby w nocy nie zakłócała naszego snu reakcja alergiczna. Pomieszczenia mieszkalne muszą być często wietrzone i odkurzane! Pamiętajmy o ochronie oczu, które są bezpośrednio narażone na kontakt z alergenami, wywołującymi bardzo uciążliwe stany zapalne w szczególności w zakresie powiek i spojówek. To jedna z częstszych przyczyn tzw. zespołu czerwonego oka. Tu w eliminacji z worka spojówkowego alergenu także bardzo pomoże nam właśnie jego wypłukanie! Do tego celu znakomicie nadają się powszechnie używane nawilżające krople typu sztucznych łez, ale też łatwo dostępna sól fizjologiczna.
Niech staną się sprzymierzeńcami w codziennej dbałości o stan nawilżenia powierzchni naszych oczu nie tylko podczas pracy przy komputerze.
Niezależnie od czekających niektórych z nas kłopotów - witaj piękna (choć czasem trudna) wiosno!

poniedziałek, 1 marca 2010

Kilka słów o żywieniu miłym sercu


Alicja Barwicka

Dla zachowania serca w dobrej kondycji ważne jest to co jemy. Moda na niektóre produkty żywnościowe przychodzi i mija, zachowajmy jednak zdrowy rozsądek w uleganiu takim, czy innym obowiązującym w danej chwili tendencjom.
Zachowanie zdrowego rozsądku w powyższej kwestii jest niezwykle cenne, bo jak w każdym innym sporze prawda leży pośrodku, przy czym istotne jest określenie gdzie znajduje się ten środek.
Weźmy następujący przykład: używanie w kuchni wyłącznie masła jest dużym zagrożeniem dla pracy naczyń tętniczych poprzez „wytapetowanie” ich ścian złogami cholesterolu, z drugiej zaś strony masło jako tłuszcz zwierzęcy jest doskonałym rozpuszczalnikiem dla wielu witamin, niezbędnym dla ich właściwego przyswojenia. Zastosujmy więc „złoty środek” = odrobina masła dziennie (tylko odrobina!), rezygnacja z tłustych gatunków mięs na korzyść kurczaka, indyka, cielęciny, margaryna o zawartości kwasów trans <1%.
Przez ostatnie dziesiątki lat bardzo się rozwinęliśmy w zakresie technologii żywienia, upraszczając te procesy gdzie tylko się da, co w ostatecznym rezultacie dało szereg niekorzystnych dla zdrowia rozwiązań np. jedzenie żywności wysokoprzetworzonej, czy zmodyfikowanej genetycznie. Zapomnieliśmy tylko, że sami wcale się nie zdążyliśmy zmodyfikować, a nasze geny odpowiadają genotypowi naszych pra, praprzodków, a więc tak jak oni jesteśmy wszystkożerni.

Z tego też powodu współcześni specjaliści żywienia skłaniają się do wzorca żywienia znanego jako „pożywienie myśliwego i zbieracza”. Jak więc widać, nasi przodkowie w zakresie doboru produktów i określania ich proporcji w przygotowywaniu potraw nie byli wcale tacy źli.
Codzienna dieta powinna być zbilansowana, tzn. musi uwzględniać we właściwych proporcjach produkty z różnych grup (węglowodany, białka, tłuszcze oraz witaminy i mikroelementy), tworzących tzw. „piramidę zdrowia”.
Podstawą w piramidzie (czyli podstawą zdrowej diety) są produkty zbożowe, szczególnie pełnoziarniste, drugi poziom to warzywa i owoce, trzeci to mleko, produkty mleczne oraz mięso, ryby i jaja, nasiona roślin strączkowych lub orzechy. Na szczycie piramidy znajdują się tłuszcze i słodycze, których spożycie powinno się maksymalnie ograniczać. Tak więc „idąc w górę piramidy” – widzimy kolejne grupy produktów, których zawartość w codziennej diecie powinna być odpowiednio coraz mniejsza.

Współczesny człowiek dbający o zdrowie, w szczególności o zdrowie własnego serca powinien przestrzegać kilku prostych zasad:
1. Można jeść wszystko, ale we właściwych proporcjach, unikajmy jedynie spożywania w nadmiarze „trzech białych śmierci” tj.
a) soli kuchennej (pamiętajmy, że znajduje się nie tylko w solniczce, ale we wszystkich kiszonkach, w wędzonych wędlinach, a nawet w chlebie!) - winnej zwyżkom ciśnienia tętniczego krwi, przy czym osoby z chorobą nadciśnieniową powinny ten produkt wykluczyć zupełnie z codziennej diety,
b) białej mąki i białego cukru – te zupełnie niepotrzebne wysokokaloryczne produkty budują nam blaszki miażdżycowe w naczyniach i kolejne warstwy tłuszczyku w talii i na biodrach. A przecież można stosować mąki innego rodzaju tj niskoprzetworzone, pełnoziarniste, a cukier biały zastąpić brunatnym, lub też miodem …
2. Nie objadajmy się! Niech po każdym posiłku pozostaje smak potrawy, a nie uczucie wzdęcia i ciężkości, natomiast od godz. 18.00 – koniec jedzenia!!!
3. Jedzmy 5 x dziennie warzywa i owoce (oczywiście w różnej postaci jako samodzielne przekąski i dodatki do głównych posiłków). Zaręczam, że są bardziej efektywne stanowiąc cenne źródło błonnika i witamin, a smakują lepiej niż złożone preparaty farmakologiczne.
4. Starajmy się urozmaicać posiłki, tak, aby zawierały produkty ze wszystkich grup, ale jednocześnie nie zapominajmy o zasadach żywieniowych wynikających z „piramidy zdrowia”.
5. Człowiek do życia potrzebuje wody! Co prawda woda znajduje się w praktycznie każdym produkcie (także w żółtym serze), ale bez przesady. Musimy pić! Jeśli nie chcemy, aby to była tylko woda, mamy przecież wybór! Tutaj także warto pamiętać o urozmaiceniu. Kolejną kawę można zastąpić herbatką, a – w przypadku – „białka w płynie” - jeśli nie lubimy mleka zawsze pozostaje jogurt, kefir, maślanka….
SMACZNEGO!!!