poniedziałek, 14 października 2019

LEK STARY JAK LUDZKOŚĆ


Alicja Barwicka
Tego leku nie dostaniemy w żadnej aptece na świecie, a przecież historia leczenia krwią sięga bardzo odległych czasów. W Asyrii, Babilonie czy starożytnej Grecji władców i szczególnie zasłużonych wodzów leczono kąpielami w krwi młodych zwierząt wierząc, że ma działanie odmładzające, a najbardziej znakomitych rannych krwią zwierzęcą pojono, by w ten sposób przywrócić im silę i zdrowie. Odkrycie przez Harveya z 1616 roku  praw rządzących krążeniem krwi zapoczątkowało próby przetaczania ludziom krwi zwierzęcej. Średniowiecze charakteryzowało się ponadto stosowaniem upustów krwi  jako metody leczniczej. Obie te „metody” spowodowały wiele tragedii z powodów dzisiaj dla nas oczywistych, ale w tamtym czasie nie znano  przecież ani grup krwi, ani specyficznych cech białek osocza, Pierwszym lekarzem, który dokonał pomyślnego zabiegu przetoczenia krwi jagnięcej młodemu chłopcu był prawdopodobnie nadworny medyk Ludwika XIV Jan Baptysta Denis (był równocześnie filozofem i matematykiem). Chory był wcześniej „leczony” intensywnymi krwioupustami, stąd jego kondycja sprowadzała się do skrajnej anemizacji. Pomyślny przebieg zabiegu i uratowanie od śmierci było czystym przypadkiem, bo wykrwawiany systematycznie organizm nie był już w stanie  uruchomić produkcji przeciwciał skierowanych przeciwko obcogatunkowemu białku. Odtrąbiono co prawda „medyczny” sukces, ale kolejne próby tej procedury podejmowane przez Denisa kończyły się śmiercią pacjentów, co ostatecznie doprowadziło go na ławę oskarżonych. Wielu europejskich naśladowców metody doktora Denisa miało także prawie stuprocentową śmiertelność, stąd w 1670 roku parlament francuski, a zaraz potem angielski i włoski wydały zakaz (pod karą chłosty i pręgierza) stosowania chorym krwi jako środka leczniczego. Odstraszono więc potencjalnych chętnych, a ci szybko przerzucili się na inne metody. Do odkrycia przez Landsteinera grup krwi w 1901 roku było jeszcze daleko, ale ponowna fala eksperymentów z zastosowaniem tym razem przetoczenia krwi ludzkiej zaczęła się w 1818 roku, kiedy to angielskiemu uczonemu Blundell`owi udało się uratować życie kilku wykrwawionych położnic. Od razu wzrosła liczba chętnych do stosowania tego rodzaju przetoczeń, ale większość leczonych tą metodą chorych szybko umierała. Z czasem zauważono, że tylko podanie dożylne krwi własnej chorego utraconej w wyniku krwotoku może być względnie bezpieczne. Dopiero wiek XX przyniósł prawdziwy przełom. Austriackie odkrycie Landsteinera a następnie cały szereg odkryć i badań w zakresie serologii dokonanych w latach 1910 – 1940 przez polskiego uczonego Ludwika Hirszfelda (był nominowany do nagrody Nobla w dziedzinie medycyny w 1950 roku) przyniosły wielki skok w medycynie, a chorym poczucie bezpieczeństwa, że kiedy już przetoczenie krwi jest niezbędne, to oczekujemy poprawy, a nie pogorszenia stanu zdrowia. Ciągle bowiem, mimo nieustannych badań i poszukiwań prowadzonych na całym świecie nie potrafimy krwi wyprodukować metodą przemysłową i nadal jej jedynym źródłem jest drugi człowiek, który może i chce się nią podzielić z chorym dla ratowania mu życia.