poniedziałek, 6 lipca 2020

JAK HISZPANKA PRZEZ ATLANTYK WĘDROWAŁA

Alicja Barwicka
Jak już pisałam wcześniej, nie zważając na stan epidemii grypy w amerykańskich bazach wojskowych, na  początku 1918 roku zdecydowano o wysłaniu posiłków na front europejski. Kiedy Amerykanie  dotarli do francuskich portów, wirus natychmiast zaatakował stacjonujące tu wojska, a pierwsi zainfekowani francuscy żołnierze  trafili do szpitali wojskowych kilka dni później. W ciągu kilku tygodni armia francuska miała już ponad 100 tysięcy nowych zachorowań. Oczywiście chorowała również ludność cywilna, ale w armii śmiertelność okazała się trzykrotnie wyższa. Pokonanie kanału La Manche było tylko kolejną fazą rozwoju pandemii, a pierwszym dużym brytyjskim miastem, które nawiedziła grypa było Glasgow. Miejscowy lekarz Roy Grist sporządził dokładne opisy przebiegu choroby swoich pacjentów. Początkowo infekcja zaczynała się dość typowo: gorączką, dreszczami, bólami mięśni, głowy i gardła. Autor podkreślał jednak, że u niektórych chorych bardzo szybko pogarszał się stan ogólny, występowały objawy niewydolności oddechowej prowadząc do zgonu. W maju 1918 r. dowództwo brytyjskiej marynarki wojennej meldowało o 10 tysiącach. chorych, W Londynie, który na tle innych miast miał dobrze rozwinięte służby sanitarne, grypa pojawiła się w czerwcu, a do końca 1918 roku w całym Zjednoczonym Królestwie zmarło 228 tysięcy osób. Grypa nie odróżniała narodowości ani stron światowego konfliktu, nie oszczędziła też wojsk przeciwnika. Na wiosnę 1918 roku Niemcy planowali błyskawiczną ofensywę, by zdążyć przed przybyciem wsparcia zza oceanu dla wojsk alianckich. W tym celu przerzucono na front zachodni ponad milion niemieckich żołnierzy, Jednak i tym razem grypa okazała się szybsza. W maju zdziesiątkowała 37 dywizji przygotowanych do ataku na linii Marny. Pamiętajmy, że po obu walczących stronach znajdowały się zimne, wilgotne okopy, a w nich stanowiąc idealny cel dla wirusa przebywali miesiącami w nieustannym stresie stłoczeni na małej przestrzeni, niedożywieni i zmarznięci mężczyźni. W nieogrzewanych wagonach przerzucano ich na kolejne odcinki frontu, więc ich stan zdrowia mógł ulegać tylko dalszemu pogorszeniu. Kiedy wiosną i latem 1918 roku co najmniej ⅓ mieszkańców Ameryki  i Europy leżała w łóżkach lecząc grypę, próbowano za wszelką cenę nie dopuścić do wywołania paniki. Cenzurowano więc informacje o masowych zachorowaniach, by nie ukazały się w prasie. Tajemnicy nie udało się jednak dochować, bo blokada informacji nie dotyczyła neutralnej w czasie I wojny światowej - Hiszpanii. Już pod koniec maja w Madrycie tamtejsza agencja Fabra wysłała do agencji Reuters depeszę o dziwnej chorobie, która "zaczyna się nagle, trwa krótko, zabija i znika bez śladu". I tak grypę, która przypłynęła do Europy z Ameryki, zaczęto wkrótce nazywać hiszpańską, co do dziś pozostało jej najbardziej popularnym przydomkiem, choć zwano ją też gorączką flandryjską, gorączką trzech dni, knock-me-down fever, flu, purple death, la grippe lub po prosu influenzą. Wydawałoby się, że na Europie zakończy się wędrówka wirusa, ale tak się nie stało… cdn.