Alicja Barwicka
Początek roku szkolnego to
wielkie wyzwanie dla całych uczniowskich rodzin. Co gorsza to wyzwanie
wielopłaszczyznowe, bo ma nie tylko oczywisty wymiar finansowy, czy równie
oczywisty edukacyjny, ale także psychologiczny i zdrowotny. Chociaż w sklepach
trwa zakupowa gorączka, chociaż próbujemy znaleźć równowagę pomiędzy
zawartością portfela, a tym co odpowiada szkolnym trendom i oczekiwaniom
dziecka, to nic nie jest w stanie zagłuszyć lęku przed tym co nowe. Zwłaszcza
małe dzieci, którym wszyscy narzucają pogląd, że w szkole jest fajnie i wesoło,
który to pogląd stoi w sprzeczności z ich własnym doświadczeniem związanym z
trudnością usiedzenia w ławce, koniecznością kontaktów z nie zawsze miłymi, a
często nawet agresywnymi klasowymi kolegami, brakiem fizycznego kontaktu z
rodziną – często nie darzą tej instytucji sympatią. Wrażliwość małego ucznia na
subiektywne, niesprawiedliwe opinie i oceny przez środowisko szkolne może
wywoływać szereg zaburzeń w dziecięcej psychice, ale też przejawiać się w
pewnych niefizjologicznych zachowaniach
mających wpływ na pogorszenie stanu zdrowia. Te najbardziej zauważalne to
częste uporczywe pochrząkiwanie, lub mruganie, unikanie aktywności fizycznej,
„skubanie” i obgryzanie paznokci, ale form reakcji na przewlekły szkolny stres
może być znacznie więcej. Część dzieci nosi korygujące wady wzroku okulary.
Chociaż dziecko widzi w nich dobrze, to jedna krytyczna uwaga ze strony
rówieśników może skutkować odrzuceniem korekcji optycznej, a tym samym dalszym
rozwojem wady, zwłaszcza krótkowzroczności, pogorszeniem widzenia i w
następstwie pogorszeniem funkcji uczenia się. Dziecko wychodzi rano w
okularach, po powrocie opiekunów okulary są na nosie, trudno więc dostrzec
problem. Jeśli natomiast fakt braku korzystania z korekcji zostanie zauważony,
to opór dziecka przed powrotem do ponownego pokazania się rówieśnikom w
okularach może okazać się wręcz nie do pokonania. W takich przypadkach warto
pomyśleć o korygujących wadę wzroku soczewkach nagałkowych. Bo jeśli tylko
dziecko będzie respektować wymogi higieniczne, to po szczegółowym
„przeszkoleniu” może z tej formy korygowania wady wzroku korzystać. W praktyce
kilkuletnie maluchy mogą już korzystać ze szkieł kontaktowych pod warunkiem, że
potrafią takie szkło samodzielnie z gałki ocznej usunąć. Chociaż mogłoby się
wydawać, że to warunek nie do spełnienia, to motywacja dziecka połączona z
charakterystyczną dla wieku ruchliwością i potrzebą podejmowania nowych
odważnych wyzwań jest w stanie pokonać również taką przeszkodę. Obserwujmy
pilnie naszych małych posiadaczy wad wzroku, by podejmowaniem prób rozwiązań
swoich problemów metodą „po swojemu” nie spowodowały sobie i nam jeszcze
większych kłopotów.