sobota, 16 grudnia 2017

TO WCALE NIE BYŁO TAK DAWNO

Alicja Barwicka
To nie było tak dawno. Nasze babcie były dziećmi, prababcie nastolatkami, niektóre młodymi kobietami. Mogły mieć mnóstwo planów i marzeń. Być może także oczekiwały wspaniałych prezentów pod choinką…. Zamiast tego miały pecha, bo nie tylko przyszło im żyć w okropnych czasach, ale z góry założono, że nikt przez dziesiątki lat o ich los się nie upomni. Mieszkały na wschodnich terenach RP. To wystarczyło. Pierwsze wywózki w ramach akcji rozkułaczania, czyli likwidacji warstwy bogatego chłopstwa przeprowadził Stalin w początkach lat trzydziestych XX wieku. Potem, zwłaszcza po 17 września 1939 roku przemysł zsyłki do obozów pracy na Syberii lub w stepy Kazachstanu tylko się rozwijał. Niezależnie od rodzaju obozu, warunki życia uwięzionych łamały wszelkie zasady godności ludzkiej. Z powodu głodu, chłodu, rozpaczy, ale przede wszystkim w wyniku licznych chorób związanych między innymi z fatalnymi warunkami sanitarnymi i wtórnym spadkiem odporności śmiertelność zesłańców, zwłaszcza dzieci i osób starszych była bardzo wysoka. Żywność wydawano tylko tym, którzy pracowali. Wielkość racji zależała od zakresu wykonania „normy". Najbardziej wydajni robotnicy otrzymywali dziennie nieco ponad kilogram chleba, mniej wydajni - 800 gramów; pracującym dzieciom wydawano 300 gramów. Czasami dostarczano wodnistą zupę z odrobiną mąki. Dietę uzupełniano zbierając grzyby i owoce leśne. Racje żywnościowe ledwie wystarczały na utrzymanie przy życiu i nie mogły zaspokoić potrzeb ciężko pracującego człowieka.  Zbyt młodzi, zbyt starzy lub zbyt chorzy by pracować, polegali wyłącznie na podziale skromnych racji członków najbliższej rodziny. Były obozy pracy w których przebywały prawie wyłącznie kobiety i dzieci, były też obozy „koedukacyjne”, przy czym o rodzaju obozu i charakterze osadzonych decydowano w oparciu o charakter prac jakie na tym terenie były do wykonania. Wszyscy wiedzieli, że nie wolno było chorować, bo przecież nie było leków. Jedynym sposobem „leczenia” była izolacja chorych. W obozach były nawet gabinety lekarskie, ale ich wyposażenie nie mogło pomóc ani personelowi, ani chorym. Bez szans na przeżycie były dzieci urodzone w łagrach, a te które trafiły tam w wieku przedszkolnym bardzo szybko zmuszano do podejmowania pracy fizycznej. Pamiętajmy o nich. Te dzieci nie marzyły o LEGO pod choinką, ich marzeniem była kromka chleba, by choć na chwilę zapomnieć o głodzie….
WESOŁYCH ŚWIĄT!!!