poniedziałek, 12 listopada 2012

11 LISTOPADA, NASZE ŚWIĘTO

Alicja Barwicka


Minęło kolejne Święto Niepodległości. Obchodziliśmy je w różny sposób, ale większości z nas przyświecała jedna idea: pamięć o trudnej drodze do niepodległości jaką musieli przejść nasi poprzednicy. Dobrze, że jest taki dzień w roku, kiedy tę drogę sobie przypominamy. Obecni gimnazjaliści i licealiści pewnie z braku odpowiedniej liczby godzin przeznaczonych na naukę tego przedmiotu nie poznają dokładnie historii swego kraju. A szkoda, bo przecież nawet Robert Schumann pomysłodawca Unii Europejskiej podkreślał wielokrotnie, że o sile zjednoczonej Europy decydować będą jej państwowe tożsamości narodowe. To właśnie w tych odrębnościach językowych, kulturalnych, ale przede wszystkim historycznych tkwi siła każdego narodu. Żaden naród nie wziął się znikąd. Każdy przeszedł swoją historyczną drogę, na której pozostawały ślady konkretnych wydarzeń, a wydarzenia były tworzone przez ludzi. Powinniśmy zawsze o nich pamiętać.

Dzisiaj naród nie jest już tak liczny, jak to historycznie bywało. Co gorsza z powszechnie znanych przyczyn demograficznych raczej będzie gorzej niż lepiej. Rośnie liczba ludzi starych, którzy w znacznej liczbie będą wymagać przewlekle opieki osób drugich. Relacje pomiędzy liczbą pracujących, zasilających podatkami budżet państwa, a liczbą niezdolnych do pracy ze względu na wiek lub stan zdrowia już od wielu lat wyglądają bardzo źle. Polskie dzieci urodzone w Wielkiej Brytanii, lub innych krajach Europy i świata, raczej do kraju rodziców szukających lepszych warunków życia na emigracji – nie wrócą. Te, które w Polsce dorastają, nie mają zapewnionej profilaktycznej opieki medycznej w szkołach, czego następstwa w postaci masowej próchnicy zębów, wad postawy, ale i atakującej zwłaszcza w tych najbiedniejszych obszarach kraju gruźlicy – widzimy każdego dnia. Szerzący się alkoholizm, narkomania, niewłaściwa dieta, brak u wielu podstawowej aktywności fizycznej, stosowanie używek, w tym rosnąca liczba palących papierosy dopełniają niewesoły zdrowotny obraz polskiego społeczeństwa. Dlatego starajmy się przynajmniej na własny użytek zrobić dla siebie coś dobrego. Przecież to z pojedynczych, małych kroków powstawały wielkie szlaki. Może więc warto zmienić na zdrowsze nasze przyzwyczajenia żywieniowe, zacząć trochę się ruszać (wcale nie chodzi o duży wysiłek fizyczny, bardziej o nawyk) rzucić palenie…

Powodzenia!

niedziela, 23 września 2012

Jesień = szkoła

Alicja Barwicka


Kończy się lato. Nic się nie da zrobić. Tak już po prostu jest. Dni bardzo się skróciły i chociaż są nadal bardzo słoneczne i ciepłe, to poranne mgły, złocące się na drzewach liście i delikatne pajęczyny jednoznacznie wskazują na zbliżającą się jesień. Ponieważ tegoroczne lato było wyjątkowo piękne, mam nadzieję, że siłą rozpędu to piękno przejdzie i na jesień. A jesień to przecież szkoła. A szkoła to również przygotowanie do przyszłego zawodu. Chociaż żyjemy w czasach, gdzie dobrze jest mieć kilka zawodów i zależnie od koniunktury elastycznie je zmieniać i uzupełniać, to przecież właśnie w szkole wybieramy ten pierwszy, zasadniczy. Dlatego dobrze jest pamiętać, że do wykonywania niektórych czynności zawodowych istnieją przeciwwskazania medyczne oraz wymagane są pewne cechy zdrowotne. Nie powinno się zachęcać nastolatka do wyboru konkretnego kierunku przyszłej pracy, jeśli istnieją dysfunkcje organizmu stanowiące przeciwwskazanie do zatrudnienia w tym zawodzie. Takie dysfunkcje dotyczą między innymi narządu wzroku.

Problem dotyczy w szczególności dzieci z przebytymi lub aktualnie trwającymi schorzeniami okulistycznymi obniżającymi ostrość widzenia oraz dzieci, które mają wady refrakcji i / lub chorobę zezową, zwłaszcza jeśli towarzyszy im potwierdzone badaniem okulistycznym niedowidzenie. W takich sytuacjach bardzo ważne jest jeszcze przed podjęciem decyzji zawodowych przeprowadzenie dokładnego badania okulistycznego ze wskazaniem zawodów lub konkretnych czynności zawodowych, których w przyszłej pracy młody człowiek nie powinien wykonywać.

Na szczęście dobrze rozwinięty w Polsce system badań w zakresie medycyny pracy nie dopuszcza do podjęcia nauki zawodu, do którego istnieją przeciwwskazania zdrowotne, ale dla komfortu psychicznego młodego człowieka powinno się problemem zainteresować wcześniej, a nie odwlekać decyzji do momentu negatywnej opinii o przydatności do zawodu wydanej przez lekarza medycyny pracy. Dla przykładu wykonujący zawód:

• maszynisty pociągu – w szczególności poza prawidłową określoną odpowiednimi przepisami ostrością wzroku w każdym oku, musi mieć prawidłowe pole widzenia, widzenie stereoskopowe oraz prawidłowe widzenie zmierzchowe.

• kierowcy – poza określonymi parametrami funkcji narządu wzroku musi mieć prawidłowe widzenie stereoskopowe i nie może być osobą jednooczną, chociaż prowadzenie samochodu dla potrzeb prywatnych jest u osoby jednoocznej (pod pewnymi warunkami) absolutnie dozwolone,

• wymagający realizowania zadań na wysokości powyżej 3 metrów i posiadający (nawet prawidłowo skorygowaną) wadę wzroku - nie może w takich warunkach pracy między innymi używać okularów korekcyjnych. Konieczne jest tu również prawidłowe widzenie stereoskopowe. Dozwolone są wyłącznie korekcyjne szkła nagałkowe lub gogle korekcyjno – ochronne.

Trzeba pamiętać o wielu czynnikach, które mogą być dla narządu wzroku uciążliwe, lub (jeśli nie są stosowane środki ochronne) wręcz szkodliwe (promieniowanie jonizujące, promieniowanie laserowe). Powszechna praca przy komputerze nie powoduje uszkodzeń w zakresie narządu wzroku, ale może bardzo oczy męczyć, zwłaszcza jeśli ma charakter długotrwały. Dlatego ważne jest profilaktyczne stosowanie do oczu kropli nawilżających, wietrzenie pomieszczeń i robienie przerw w pracy.

Pamiętajmy więc o tych aspektach podejmowania szkolnych decyzji zawodowych. Miłej i efektywnej nauki!

niedziela, 24 czerwca 2012

WAKACJE CZAS ZACZĄĆ…


Alicja Barwicka
Czerwiec jest miesiącem, na który z niecierpliwością oczekuje większość Polaków. Przyczyn tego jest co najmniej kilka. Już prawie nie pamiętamy zimy a nawet wiosny, dni są naprawdę długie, sprzyjające tworzeniu planów zwłaszcza. że dzieci kończą szkołę, więc zagospodarowanie wakacji staje się niezwykle pilną sprawą. Z kolei ci, którzy nie muszą być związani terminami szkolnymi, a też chcieliby trochę latem (a nie koniecznie w listopadzie) odpocząć, również liczą na czerwcowe górskie wędrówki lub pławienie się w słońcu nad wodą. Ciepło, ale bez męczących upałów i jeszcze bardzo długie dni to przecież idealna pora na odpoczynek. Ponieważ jednak to od nas samych zależy czy ten ideał będzie ideałem faktycznym, trzeba się do wypoczynku dobrze przygotować. Nie ma nic gorszego, jak wyjazd 2 godziny po zakończeniu konferencji z głową pełną wniosków i materiału służącego do pisania na plaży sprawozdania, wysyłania maili i odbierania co 0,5 godziny poczty. Tak raczej nie odpoczniemy.
Nasze przygotowania zaczynamy od wyhamowania tempa. Kończymy wszystkie rozpoczęte sprawy zawodowe, porządkujemy dokumenty i staramy się nie rozpoczynać nowych. Odpowiednio wcześnie planujemy urlopowe wydatki, a teraz w „godzinie zero” pilnujemy się, by nawet nie dotykać środków przeznaczonych na bezkonfliktowe spędzenie  wakacji oraz tych przeznaczonych na przeżycie po powrocie. Przed wyjazdem sprawdzamy i uaktualniamy ważność dokumentów, uwzględniających w szczególności dokumenty ubezpieczenia. Przy wyjazdach zagranicznych znajdujemy naszą kartę EKUZ lub wykupujemy na czas pobytu odpowiedni wariant ubezpieczenia zawierający ubezpieczenie zdrowotne i n. n. w. W zakupach przedwyjazdowych uwzględniamy leki, które zażywamy stale lub okresowo, a ponadto zaopatrujemy się w podstawowe środki opatrunkowe, preparaty przeciwko komarom i kleszczom, podstawowe środki p/ alergiczne, p/gorączkowe i p/biegunkowe. Bardzo ważną czynnością przed udaniem się do słonecznych, ciepłych miejsc jest sprawdzenie, czy zażywane przez nas stale leki podczas przebywania na słońcu nie wiążą się z wystąpieniem niepożądanych reakcji fotouczuleniowych np. typu fotodermatoz. Szczegółowe informacje zawsze znajdują się w ulotkach producenta dołączonych do leków. Jeśli jednak zażywanie leku wiąże się z powyższym zagrożeniem, to zakaz bezpośredniego korzystania ze słońca musi być bezwzględnie przestrzegany. A więc długi rękaw, długie spodnie, kapelusz, okulary p/słoneczne i … wędrujemy chłonąc widoki i tlen!  Niezależnie od miejsc, w których przyjdzie nam przebywać, trzeba pamiętać również o zdrowiu i komforcie stóp. Wiadomo, że wygodne obuwie to podstawa i że do górskich wędrówek musi być inne niż to zabierane na plażę, ale w bagażu na wszelki wypadek powinny się znaleźć higieniczne preparaty przeciwpotowe do stóp. Mogą być także przydatne środki dezynfekujące otarcia naskórka oraz działające miejscowo preparaty chłodzące i zmniejszające obrzęki dostępne w szerokiej gamie „na zmęczone stopy”. Pamiętajmy, by nigdy nie używać  cudzych nożyczek lub pilników do paznokci, a nasze własne przed użyciem zdezynfekować.
Wszystkie zaplanowane wcześniej procedury medyczne (np. szczepienia, ekstrakcja zęba) muszą być przeprowadzone wcześniej, ale też nie w przeddzień wyjazdu!
Koniecznym zakupem przedwyjazdowym (o ile oczywiście nie jesteśmy już w posiadaniu) są okulary przeciwsłoneczne. Powinny być dość duże, z osłoniętą przynajmniej częściowo stroną boczną i wyposażone w filtry UV. Użytkownicy soczewek nagałkowych mogą skorzystać z oferty produktów wyposażonych w takie filtry, lub też dodatkowo zakładać odpowiednie szkła przeciwsłoneczne. Pamiętajmy, aby taką ochronę stosować również u dzieci. Tak jak nauczyliśmy się chronić przed słońcem głowę, tak moda na stosowanie w/w okularów przyczyni się pewnie do ochrony oczu osób wypoczywających na słońcu. Kremy z filtrami UV chroniące skórę nie tylko przed oparzeniem słonecznym ale i przed jednym z najgroźniejszych nowotworów – czerniakiem skóry, są dostępne wszędzie i przed sezonem urlopowym znikają z półek jak przysłowiowe „ciepłe bułeczki”. Jednak przy ich zakupie poza sprawdzeniem daty przydatności do użycia warto też spojrzeć na skład. Ta uwaga dotyczy w szczególności alergików, bo skupiając się na sile filtra ochronnego łatwo przeoczyć substancje w składzie preparatu, które mogą wywołać reakcję uczuleniową. Wpadamy wtedy łatwo „z deszczu pod rynnę”.
Kiedy już to wszystko znajdzie się w bagażu, zostaje nam zapakowanie ubrań na pogodę i niepogodę, ładowarki do telefonu oraz całej tej reszty, która (jak np. książki) już zupełnie nie chce się zmieścić. Musimy sobie jednak poradzić! Przed podróżą samolotem przypominamy sobie o ograniczeniach wagowych i dotyczących zawartości bagażu podręcznego, z którego wyrzucamy wszystkie zabronione rzeczy, w tym „wodę tylko na podróż”, nożyczki, kosmetyki w płynie oraz lakiery do włosów i dezodoranty w przeciętnie dużych opakowaniach. W końcu dajemy radę, zabieramy dokumenty osobiste, dokumenty podróży,  kasę, bagaż  i … ZACZYNAMY NASZE WAKACJE!!!  

wtorek, 1 maja 2012


W MAJU, JAK W RAJU
Alicja Barwicka
Zaczyna się maj i po szaroburej zimie wszystkich nas zachwyca bogactwo kolorów rozbudzonej przyrody. Wiosnę w polskim klimacie rozpoznajemy właśnie po kolorach. Temperatury nie mają tu nic do gadania, zresztą i tak najczęściej nas nie rozpieszczają. Albo jest śnieg i zimno, albo deszcz i zimno, albo jak w tym roku upały kwietniowe dają nam przez kilka dni posmakować lata po to tylko, by za chwilę wszystko wróciło do normy, czyli do mokrego zimna. Natura ma to wszystko w nosie i na przekór huśtawkom temperaturowym budzi do życia wszystko, co się tylko da. Kolory są świeże, soczyste, prawdziwe. Trzeba się im przyglądać, bo za chwilę trochę się przykurzą i stracą nieco na świeżości. Dlatego też ludowe powiedzenie: „w maju, jak w raju” tak do polskiej wiosny pasuje. Tylko gdzie ten raj?  Skoro ma tam być tak pięknie, jak wiosną w Polsce, to musi to być rajski biblijny ogród. Bardzo lubimy wiosenne ogrody i parki, odwiedzamy je i dobrze się w nich czujemy. A przecież biblijny raj (Eden), to właśnie idealnie piękny ogród! To była cudowna przestrzeń, w której  do pewnego feralnego dnia rośliny i zwierzęta żyły sobie w pełnej harmonii. Tradycyjnie uważano, że Eden był położony gdzieś na Bliskim Wschodzie w rejonie dzisiejszego Iraku i Turcji. I to pewnie dlatego tam właśnie w żyznych dolinach Tygrysu i Eufratu upatruje się kolebkę cywilizacji.
A skoro już mowa o cywilizacji, to trzeba zauważyć, że do społeczności dzisiejszych ogrodników poza zawodowcami, zaliczamy także wielkie rzesze hobbystów, o różnych wyuczonych zawodach, którzy z niewyobrażalną wiarą w sukces, na kawałkach (głównie miejskiego) gruntu sadzą wszystko, co może być pożyteczne dla ciała, lub dla ducha. Ich aktywność w sklepach ogrodniczych widać bardzo wcześnie, kiedy jeszcze i mróz i śnieg, ale dni już dłuższe i nadzieja na szybką wiosnę zaczyna dawać o sobie znać. Nawet jeśli ostatecznym wynikiem jest zbiór kilku słoików poziomek, malin, kilogram pomidorów i kilka pęczków włoszczyzny, to i tak jest powód do dumy. No, a kwitnące drzewa? To jest dopiero widok!  Nieważne czy jabłoń będzie rajska, czy inna, ale urodzi nasze własne jabłka. A kwiaty? A zioła? A te zapachy? To piękne hobby i w dodatku bardzo pożyteczne.
Cieszmy się, ze w naszych współczesnych ogrodach wzrastać będą poza roślinami ozdobnymi, także owoce i warzywa, syćmy oczy tym co tam rośnie, zajadajmy się ogrodowymi plonami własnej pracy dla naszego zdrowia, a naszych oczu w szczególności. Pamiętamy przecież, że tak potrzebne plamce żółtej karotenoidy ukrywają się również w zielonych warzywach. A więc smacznego!

sobota, 14 kwietnia 2012

GRA W ZIELONE


Alicja Barwicka
Dzięki osiągnięciom medycyny w diagnozowaniu i leczeniu chorób oraz promowaniu zdrowego stylu życia i coraz większej świadomości zdrowotnej, udało się w ostatnich dziesięcioleciach istotnie wydłużyć średnią długość trwania życia człowieka. To ogromne osiągnięcie, ale wiąże się również ze zwiększoną zachorowalnością na schorzenia związane z fizjologicznym procesem starzenia się organizmu. Wpływ na zachowanie dobrego zdrowia, w tym zdrowia naszych oczu mają bowiem wielorakie czynniki: metaboliczne, naczyniowe, genetyczne, a nawet środowiskowe. Możemy procesy starzenia się tkanek w pewien sposób kontrolować jako, że na niektóre z tych czynników mamy wpływ. Kiedy proces starzenia się zaczyna przybierać formę przewlekłego i postępującego procesu uszkodzenia plamki żółtej, siatkówki oka tj obszaru zlokalizowanego w centralnej części siatkówki, odpowiadającego za widzenie centralne (na wprost), poczucie kontrastu i rozpoznawanie barw – jest się czym martwić.
Większość badaczy jest zdania, że istotną rolę odgrywają tu: tzw. stres oksydacyjny, przyspieszający proces starzenia się komórek wywołany nadmierną obecnością w tkankach reaktywnych postaci tlenu zwanych wolnymi rodnikami tlenowymi oraz nadmiar światła, zwłaszcza w zakresie widma niebieskiego.
Dlatego też dostarczenie w diecie:
1. witamin i mikroelementów o działaniu przciwutleniającym, będących swoistymi „wymiataczami” wolnych rodników z tkanek,
2. kwasów tłuszczowych omega-3 niezbędnych miedzy innymi dla prawidłowego funkcjonowania układu krążenia, w szczególności najdrobniejszych naczyń włosowatych, zwłaszcza, że jeden z nich (kwas dokozaheksanowy) występuje w plamce żółtej i na obwodzie siatkówki,
3. naturalnych roślinnych barwników (karotenoidów i antocyjanów) które chronią oko przed uszkodzeniem spowodowanym nadmierną dawką światła niebieskiego i szkodliwego zakresu promieniowania UV -
jest tak ważne.
Stosowanie określonego pożywienia w konkretnych chorobach oczu nie jest oczywiście niczym nowym. Już starożytni Egipcjanie zalecali zjadanie surowej wątroby zwierzęcej w celu zachowania dobrego widzenia. Odrzucając aż tak radykalne poczynania i korzystając z aktualnej wiedzy medycznej starajmy się jednak wspomagać dietą nasz własny system obrony będący jednym z gwarantów właściwego funkcjonowania plamki żółtej i całej siatkówki oka.
Naturalne barwniki roślinne: karotenoidy i antocyjany to substancje o silnych właściwościach antyoksydacyjnych, a ponadto pochłaniające szkodliwe dla oczu promieniowanie. Istotne znaczenie dla oczu mają karotenoidy, głównie luteina, β - karoten, astaksantyna, fukoksantyna i zeaksantyna. Luteina i zeaksantyna występują naturalnie w plamce żółtej, gdzie poprzez regulację jej prawidłowej gęstości optycznej warunkują właściwe funkcjonowanie precyzyjnego widzenia centralnego. Antocyjany występują między innymi w powszechnej na terenie Polski czarnej leśnej jagodzie (borówka czernica). Tak jak karotenoidy, charakteryzuje je zdolność do absorpcji światła słonecznego, przez co wykazują silne właściwości ochronne wobec komórek. Cechuje je ponadto pozytywny wpływ na poprawę adaptacji do ciemności, wrażliwości na kontrast i zmęczenie oczu. Podobnie jak inny barwnik roślinny pochodzący z winogron (resweratrol), mają bardzo korzystny wpływ na tzw. mikrokrążenie, a dokładnie na stan najdrobniejszych naczyń włosowatych poprzez poprawę ich elastyczności, uszczelnienie ściany oraz działania zapobiegające zlepianiu się płytek krwi.
Żeby efektywnie przeciwdziałać procesowi zwyrodnienia plamki żółtej, a tym samym zachować w jak najlepszej kondycji widzenie centralne trzeba uwzględnić w diecie konkretne produkty:
1) luteinę i zeaksantynę zawierają przede wszystkim zielone warzywa: brokuły, jarmuż, szpinak, kapusta włoska, kapusta biała, brukselka, natka pietruszki, sałata, groszek zielony, dynia, papryka zielona i żółta, ogórek pomidory, zielone oliwki, marchew;
2) witaminę E posiada w swoim składzie: olej słonecznikowy, olej sojowy, margaryna, zarodki pszenne, awokado, orzechy (włoskie, laskowe i pistacjowe), pestki słonecznika, migdały, margaryna;
3) witaminę C zawierają: kapusta biała, papryka czerwona i zielona, natka pietruszki, pomidory, liście szpinaku, kalafior, brukselka, ziemniaki, grejpfrut, kiwi, czarna porzeczka, maliny, truskawki, jabłka, pomarańcze, cytryny, mandarynki;
4) kwasy omega 3 znajdziemy w: tuńczyku, łososiu atlantyckim, śledziach, makreli, sardynkach, halibucie, soli, dorszu i krewetkach;
5) cynk jest zawarty w: otrębach, zarodkach i kiełkach ziaren zbóż, grzybach, a także w rybach morskich (jak wyżej, ale głównie w śledziach);
6) selen znajdziemy w: rybach i owocach morza, mące z pełnego ziarna, mięsie, kukurydzy, warzywach strączkowych.
Nie wszyscy lubimy warzywa, a już zielone, wśród których jest i szpinak i brukselka i … w szczególności, ale warto zmienić gust, by jak najdłużej zachować oczy w dobrym zdrowiu.

sobota, 10 marca 2012

NOWOCZESNOŚĆ W DOMU I ZAGRODZIE


Alicja Barwicka
Odnosząc się do tego znanego powiedzenia - nowoczesność w różnych dziedzinach życia wkracza do naszych domów i zagród nie pytając o pozwolenie. Zresztą wcale nie musi pytać, bo sami prześcigamy się w pomysłach, jakby tu unowocześnić to i owo, bo życie nowoczesne to w końcu życie łatwiejsze. Niekoniecznie zastanawiamy się nad skutkami ubocznymi takich działań. W rezultacie jadamy dorodne truskawki (z bliżej nam nieznanymi dodatkami) już w lutym, co trochę dziwne w naszym klimacie, pijemy mleko, którego przydatność do spożycia sięga pół roku do przodu, spędzamy całe miesiące tkwiąc przed różnymi ekranami, głównie komputerowymi eliminując nawet przeciętną aktywność fizyczną, a podczas spaceru z dzieckiem rozmawiamy co prawda cały czas, ale przecież nie z dzieckiem, a przez komórkę ze znajomymi.
Jednym z hitów naszej nowoczesnej rzeczywistości jest technologia 3 D, w której coraz częściej chcemy oglądać filmy. Kina oferujące projekcję w tej technologii mają zapewnioną widownię, bo lubimy ten rodzaj rozrywki, ale czy możemy mieć pewność, że jest zupełnie nieszkodliwa dla naszych oczu? Już w latach 50 – tych XX wieku naukowcy rozpoczęli pierwsze próby z modelowaniem różnego rodzaju wizualizacji będących prekursorami tego, co dziś oglądamy w kinach podczas projekcji Avatara czy Hugo i jego wynalazku. Obecnie z uwagi na szczególnie atrakcyjne dla widza efekty grafiki trójwymiarowej w filmach opracowanych w technice 3D produkcja idzie pełną parą i na pewno będzie tych filmów coraz więcej. Szacuje się, że w najbliższych latach do kin trafi ponad 100 filmów 3D, a w domach dzięki korzystaniu z odbiorników z funkcją oglądania filmów w trójwymiarze z bliskiej odległości, będziemy się cieszyć także grami wideo wykonanymi w tej technologii. Producenci odbiorników obrazu w technologii 3 D inwestują ogromne sumy w poprawę jakości swoich produktów, ale zapotrzebowanie odbiorców na ten rodzaj atrakcji jest na tyle duże, że mimo niedoskonałych rozwiązań technicznych na rynku pojawia się coraz więcej nowych typów telewizorów, smartfonów, konsoli do gier umożliwiających odbiorcy korzystanie z technologii 3D. Obraz widziany stereoskopowo jest bardzo atrakcyjny. Jednak część z nas po wyjściu z kina odczuwa zmęczenie, ból i zaczerwienienie oczu czy też bóle głowy. Znacznie rzadziej zdarzają się nudności, wymioty i zaburzenia równowagi. Specyficznym rodzajem zaburzeń jest występujące bezpośrednio po zakończeniu projekcji zjawisko postrzegania otaczających przedmiotów jako mniejszych (mikropsja) oraz błędna ocena odległości. Opisane dolegliwości mogą występować w szczególności u osób z niewyrównanymi wadami wzroku.
Oglądanie filmów 3D przez dzieci poniżej 6 - 7 roku życia stwarza szczególny rodzaj zagrożeń. W tym okresie u dziecka proces widzenia obuocznego dopiero się kształtuje i odbiór bodźców oddzielnie z każdego oka może skutkować zaburzeniami. Zwłaszcza w typowej dla wieku dziecięcego chorobie zezowej można liczyć się z pogorszeniem rokowania w bardzo żmudnym procesie leczenia zmierzającego do uzyskania fizjologicznego widzenia stereoskopowego.
Nie odwrócimy biegu cywilizacji i bardzo dobrze, że możemy się cieszyć oglądaniem obrazu w technologii 3 D. Pamiętajmy jednak, by:
• jednorazowo nie obciążać narządu wzroku zbyt długo tą formą rozrywki, a u małych dzieci ograniczyć nieprzerwane oglądanie obrazu w 3 D do 1- 1,5 godziny,
• pod okulary polaryzacyjne zawsze założyć własne, korygujące wadę wzroku,
• zwracać uwagę (zwłaszcza u dzieci) na odległość od ekranu, bo im dalej jest zlokalizowany, tym bardziej fizjologicznie pracują nasze oczy.
MIŁEGO OGLĄDANIA!

niedziela, 12 lutego 2012

KAŻDY Z NAS MA JAKIEŚ WADY


Alicja Barwicka
Jak co roku na przełomie stycznia i lutego do poradni okulistycznych rodzice zgłaszają swoje dzieci na kontrolne badania ostrości wzroku i ewentualne skorygowanie używanych okularów. Myślę, że wiąże się to z okresem ferii zimowych, podczas których udaje się znaleźć dzień czy dwa na „remanenty” zdrowotne naszych pociech. To bardzo dobra pora, bo dziecko jest zazwyczaj rozluźnione, nie ma jutro klasówki do której nie zdążyło się jeszcze przygotować, a tym samym nie denerwuje się, że trzeba tracić cenne minuty w kolejce do lekarza. Najczęstszym powodem tych wizyt jest pogorszenie widzenia zauważone przez rodziców, a często i same dzieci. Z kolei najczęstszą tego przyczyną jest wada wzroku.
Jeśli dotychczas dziecko korzystało już z korekcji okularowej sprawa jest dość prosta i sprowadza się do badania kontrolnego z ewentualną zmianą mocy szkieł. Jeśli natomiast potrzeba zastosowania korekcji okularowej stwierdzona jest po raz pierwszy, zarówno dziecko jak i rodzice muszą uzyskać kilka podstawowych informacji, by móc się nie tylko z nową sytuacją oswoić, ale by przede wszystkim nie zaniedbać skorygowania wady refrakcji powodującej obniżenie ostrości wzroku. Mówimy tu o różnych rodzajach krótkowzroczności, o nadwzroczności (u większości małych dzieci występującej fizjologicznie) i niezborności (astygmatyzmie).
Oko posiada swoisty układ optyczny, którego zadaniem jest załamywanie wpadających do oka równoległych promieni świetlnych w taki sposób, aby skupiły się na siatkówce dając obraz oglądanego obiektu. Układ optyczny tworzą konkretne struktury anatomiczne (rogówka, komora przednia, soczewka, ciało szkliste), przy czym największą siłą łamiącą charakteryzuje się rogówka. Promienie światła przechodzące przez te struktury rozszczepiają się w wyniku aberracji optycznych dotyczących różnych środowisk. Z punktu widzenia zasad optyki ideałem, w którym nie ma jakichkolwiek aberracji optycznych jest oko miarowe. Wpadające do niego idealnie równolegle promienie świetlne zostają przez układ optyczny oka tak załamane, że skupiają się w centrum najważniejszej części siatkówki odpowiedzialnej za precyzyjne widzenie (dołeczku środkowym). W oku zbudowanym prawidłowo (miarowym) krzywizny powierzchni łamiących oraz współczynnik załamywania światła wszystkich ośrodków optycznych mają taką siłę łamiącą, że bez udziału mechanizmu akomodacji, równoległa wiązka promieni świetlnych ogniskuje się dokładnie na siatkówce. Warunkiem takiego stanu jest prawidłowy stosunek siły łamiącej układu optycznego do długości gałki ocznej. Ale nie zawsze oko jest zbudowane idealnie. Ponieważ długość gałki ocznej decyduje w istotnym stopniu o miejscu powstania obrazu (punkcie zogniskowania), trzeba się liczyć ze zmianami refrakcji oka w pierwszych dekadach życia z uwagi na wzrost i zmianę krzywizn w strukturach gałki ocznej. Biorąc pod uwagę liczbę ośrodków optycznych jakie ma do pokonania światło wpadające do oka oraz z uwagi na ich różne parametry optyczne prawie w każdym oku można określić nawet w minimalnym zakresie obecność wady wzroku będącej wynikiem aberracji optycznych. Jednak zaburzenia widzenia manifestują się dopiero przy pewnym stopniu deformacji krzywizn głównie rogówki oka.
Należy podkreślić, że w prawidłowym korygowaniu wady wzroku istotne są dwa elementy wymagające regularnych, okresowych kontroli ostrości wzroku i stanu wady wzroku:
• wartość i wysokość wady wraz ze wzrostem gałki ocznej może ulegać zmianom wymagającym zawsze aktualizowania korekcji okularowej,
• u dziecka proces widzenia obuocznego (stereoskopowego) dopiero się wykształca, a w przypadku kiedy jedno oko ma znacznie lepszą ostrość widzenia, taki proces może zostać zakłócony lub może się wcale nie wytworzyć. Aby do tego nie dopuścić (w skrajnych przypadkach można się liczyć nawet z trwałym niedowidzeniem „słabszego” oka), poza okresową kontrolą okulistyczną konieczne jest leczenie dziecka w poradni ortoptyczno – pleoptycznej.

Wady refrakcji przy dzisiejszych możliwościach skorygowania zarówno korekcją tradycyjną (okulary i szkła kontaktowe), a u osób dorosłych także chirurgiczną - nie stanowią najczęściej wielkiego problemu terapeutycznego. Jednak w wielu wypadkach wadzie wzroku towarzyszą inne patologie okulistyczne. Nieraz też mimo niewielkiego zakresu wady powstałe w dzieciństwie niedowidzenie jednego oka znacznie ogranicza funkcję narządu wzroku.

piątek, 6 stycznia 2012

KOLEJNY STYCZNIOWY PAT


Alicja Barwicka
Stało się już niedobrym zwyczajem, że na początku roku kalendarzowego niezależnie od opcji rządzącej mamy kłopoty z uzyskaniem pomocy lekarskiej. Co gorsza odnoszę wrażenie, że problemy w każdym kolejnym styczniu stają się coraz większe, a to z kolei powoduje wzrost rozgoryczenia pacjentów. Oczywiście nie wiadomo co złego przyniesie kolejny styczeń w tym zakresie, ale to, że raczej nie będą to dobre wieści wydaje się prawdopodobne.
Skupmy się jednak na problemach tegorocznych. Nowe regulacje prawne szykowano od dawna i nieprawdą jest, że lekarzy i farmaceutów zaskoczyły. Korespondencja ostrzegająca przed planowanymi absurdami prawnymi była wymieniana pomiędzy właściwymi instytucjami od lata 2011. Nic to jednak nie dało.
Nowy rok już trwa i skutki ustawy refundacyjnej oraz rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie recept lekarskich oglądamy sobie każdego dnia. Nałożenie na lekarza obowiązku sprawdzania czy składka zdrowotna danej osoby jest już na koncie NFZ (bo o to tak naprawdę chodzi w sprawdzaniu dowodu ubezpieczenia) jest pomysłem wyjątkowo perfidnym, gdyż jak każdy wie, poza samym NFZ i ZUS nikt w tym kraju wiarygodnymi informacjami na ten temat nie dysponuje. Ale jednocześnie w wywiadzie radiowym przeprowadzonym z Panią Prezydent mojego miasta 3 dni temu usłyszałam, że takie sprawdzanie jest obowiązkiem zawodowym lekarzy. Mimo wieloletniego doświadczenia zawodowego nie tylko nie miałam o tym pojęcia, ale nawet nie wiem jak bez jakiegokolwiek wiarygodnego narzędzia mogłoby takie sprawdzanie wyglądać. Mamy także w myśl nowych przepisów sprawdzać stopień refundacji leków. Nic prostszego. Nieważne, że system temu służący jest dostępny i działa w każdej aptece, a nie ma go oczywiście w gabinecie lekarskim. Jednym słowem aptekarz ma system i może z niego skorzystać, ale to lekarz bez systemu ma taką informację uzyskać. Ma oczywiście narzędzie w postaci blisko 190 stronicowej listy leków refundowanych, no i ma przecież dużo czasu. Po co ma badać pacjenta, kiedy może w tym samym czasie szukać stopnia refundacji danego specyfiku. Ale ponieważ wszystko jest sprawą dobrej organizacji pracy….
Z 15 minut przeznaczonych na wizytę lekarską – kilka minut zabierze mi sprawdzenie nieokreślonego dowodu ubezpieczenia. Kiedy po weryfikacji uda mi się wykluczyć oszustów ubezpieczeniowych, mogę już w ekspresowym tempie pacjenta zbadać. Muszę się spieszyć, bo gdy będę już wiedzieć jaka terapia byłaby odpowiednia – zostało mi już tylko kilka chwil na znalezienie stopnia refundacji i właściwe wypisanie recepty. Te ostatnie minuty są szczególnie stresujące bo poza presją czasu nie mogę się pomylić (grozi mi za to wysoka kara finansowa)! Ze strachu drży mi ręka i zachodzi uzasadnione podejrzenie, że recepta będzie nieczytelna! Oczywiście będę się bardzo starać, by takiego przestępstwa nie popełnić. Teraz już tylko szybkie wypełnienie dokumentacji medycznej wraz z wymaganym przez NFZ określeniem numerów procedur. Co prawda nie wydałam skierowania na badania dodatkowe, których zasadność chodziła mi po głowie podczas niespełna minutowego badania pacjenta, ale muszę przecież dokonać wyboru priorytetów…
Wielu rzeczy w tej sprawie mi szkoda, ale najbardziej pacjentów. Wczoraj nie potrafiłam wyjaśnić jednej z tych osób, dlaczego do leku wypisanego na „B” (bezpłatny) zgodnie z listą refundacyjną ma dopłacić blisko 20 PLN. Nie wiem, ale tak jak wielu moich kolegów jestem tylko pionkiem w grze tych większych. Gra jest szybka, a ja razem z innymi pionkami jestem i tak do „zbicia”. Szczucie społeczeństwa podłymi przestępcami jakimi są lekarze trwa bardzo długo i póki co chyba trwać będzie. Na koniec i tak zawsze można rzucić nam w twarz przysięgę Hipokratesa i kodeks etyki lekarskiej. Ale, ale…Przecież przysięgałam, że będę nieść ulgę cierpiącym, diagnozować, leczyć. Nic tam nie ma o sprawdzaniu miejsc pobytu naszych składek na ubezpieczenie zdrowotne.
Szanowni Państwo, przepraszam w swoim i w imieniu moich kolegów lekarzy za to co Was spotyka.
DUŻO ZDROWIA W NOWYM ROKU!