Alicja
Barwicka
Ponad 40% dorosłych Polaków zmaga
się z nadciśnieniem tętniczym. To bardzo duża grupa osób! Są leczeni, albo i
nie. Doświadczają przewlekle postępujących powikłań narządowych, albo tych
występujących nagle z udarem niedokrwiennym na czele. Biorą leki systematycznie,
albo niekoniecznie. Monitorują wartości ciśnienia, albo też wcale się tym nie
interesują, bo (zwłaszcza młodzi) są zagonieni i na zajmowanie się własnym
zdrowiem będzie jeszcze kiedyś czas. Tymczasem ta podstępna choroba robi z nami
co chce. Uszkodzeniu ulega cały układ krążenia, w tym nie tylko naczynia duże,
do których potrafimy już włożyć „drugie naczynie” w postaci rury z tworzywa
sztucznego, ale i cała sieć najdrobniejszych naczyń włosowatych odpowiadających
za bezpośrednią wymianę tlenu i substancji odżywczych oraz produktów przemiany
materii w każdej komórce. Nie potrafimy póki co zastąpić sztucznym naczyniem
każdego własnego, a ponadto sztuczna „naczyniowa” ściana takiej tkankowej
wymiany nie zapewni! Mięsień sercowy w chorobie nadciśnieniowej ma znacznie
większe obciążenia, a sam przecież też oczekuje prawidłowego ukrwienia dzięki
prawidłowym naczyniom. Budowa naczyń wieńcowych serca nie różni się istotnie od
pozostałych, więc ich również nie omija patologia będąca następstwem
nadciśnienia tętniczego. I tak zamyka się mechanizm „błędnego koła”. W wielu
różnych narządach i tkankach, w
szczególności w sercu, mózgu, nerkach i siatkówce oka dochodzi do
konkretnych, odnaczyniowych zmian patologicznych. Ponieważ pierwsze zwyżki
wartości ciśnienia tętniczego krwi nie powodują istotnie zauważalnych objawów, trudno
o wczesne rozpoznanie, a tym samym włączenie leczenia. Niestety, nadciśnienie
tętnicze występuje również u dzieci, a przecież w szczególności ta grupa
pacjentów z uwagi chociażby na przewidywaną statystycznie długość życia powinna
mieć jak najwcześniej ustalone rozpoznanie, by włączone leczenie
zminimalizowało lub chociażby istotnie opóźniło wystąpienie powikłań
narządowych. Z diagnostyką w tym zakresie też bywa różnie, bo chociażby zalecenie
(co prawda wysoce niedoskonałej, bo subiektywnej) oceny wczesnych zmian
nadciśnieniowych na dnie oka znika powoli z wytycznych rozmaitych Towarzystw
Nadciśnienia Tętniczego. Istnieje oczywiście szereg nowoczesnych, znacznie
bardziej precyzyjnych (i droższych) metod diagnostycznych, ale w codziennych
realiach opieki zdrowotnej dotyczących przeciętnego pacjenta do ich
zastosowania dochodzi zwykle z pewnym opóźnieniem. Jeszcze nie tak dawno w
polskich placówkach opieki zdrowotnej, zwłaszcza tych o profilu medycyny
ogólnej, rodzinnej, czy internistycznej liczba konsultacji okulistycznych w
zakresie oceny zmian nadciśnieniowych na dnie oka była powszechna. Dziś jest
ich zdecydowanie mniej. Cóż, parafrazując powiedzenie znanego klasyka:
nowoczesność poza plusami dodatnimi, ma też te ujemne…