sobota, 1 sierpnia 2020

NIERÓWNA WALKA ŚWIATA Z HISZPANKĄ

Alicja Barwicka

Podróż do Europy nie zakończyła światowej ekspansji hiszpanki. 15 sierpnia 1918 roku do Freetown, jednego z najważniejszych zachodnioafrykańskich portów przeładunkowych węgla i miejsca przerzutu wojsk brytyjskich, australijskich i afrykańskich, wpłynął brytyjski okręt wojenny HMS Mantua. Na jego pokładzie musieli już być chorzy, gdyż do końca września zachorowało na grypę dwie trzecie mieszkańców miasta, przy czym na 200 chorych umierały aż trzy osoby. Kolejni zainfekowani, chcąc uciec przed epidemią, wsiadali do pociągów i na statki, rozprzestrzeniając chorobę wzdłuż zachodnioafrykańskiego wybrzeża i linii kolejowych. Pierwsze dwie fale hiszpanki zajmowały kolejne tereny. Osoby, które zachorowały w pierwszym ataku epidemii, wykazywały odporność na nią w następnych falach zachorowań. Pierwsza fala miała stosunkowo łagodny przebieg, natomiast druga niosła niespotykaną do tej pory śmiertelność. Nawet jeśli dane statystyczne z miast amerykańskich i europejskich robią wrażenie, to prawdziwe spustoszenie dotknęło wkrótce potem inne kontynenty. W Indiach w ciągu niewielu tygodni zmarło od 17 do 20 mln ludzi, w Indonezji – 1,5 mln, a w Japonii – prawie 400 tysięcy. Na Tahiti i Samoa zmarło co prawda tylko 38 tysięcy, ale liczba ta oznaczała, że z powodu epidemii życie stracił co czwarty lub co piąty mieszkaniec. W samą porę w skali dramatu nadchodzącego z Europy zorientowały się władze Australii i wprowadziły obowiązkową kwarantannę we wszystkich swoich portach, pozwalając na zejście na ląd dopiero wtedy, gdy były pewne, że przybysz nie jest zakażony. I chociaż wydawało się, że druga letnio-jesienna zabójcza fala hiszpanki powoli wygasa, to wczesną wiosną 1919 roku wirus zaatakował Azję, w szczególności Chiny, charakteryzując się również tutaj wysoką śmiertelnością. Choć na całym świecie nie wiedziano, co powoduje tak groźne objawy, nie było wątpliwości, że choroba przenosi się drogą kropelkową i zwłaszcza w USA wprowadzono szereg działań prewencyjnych, które miały zatrzymać szerzenie się epidemii. Obowiązywał nakaz noszenia masek na ulicy, oraz stosowania środków dezynfekcyjnych w autobusach i metrze, natomiast przy wejściach do nowojorskich teatrów i kin nie wisiały plakaty następującej treści: Jeśli jesteś zaziębiony, kaszlesz i kichasz – nie wchodź do środka. Wróć do domu i zostań w łóżku, dopóki nie wyzdrowiejesz. W kinie nie wolno kichać, kasłać i spluwać. Jeśli musisz zakasłać – zasłoń usta chusteczką, a gdy kaszel przedłuża się, natychmiast wyjdź z sali. Nasze kino uczestniczy w zorganizowanej przez wydział zdrowia akcji upowszechniania wiedzy na temat grypy.  Dla przyjezdnych organizowano kwarantanny, kazano unikać tłumów, wentylować pomieszczenia, sprzątać kurz i dbać o higienę. Wszędzie wisiały plakaty przypominające o konieczności częstego mycia rąk i używaniu oddzielnych ręczników. Co ciekawe, w przypadku hiszpanki (z wyjątkiem epidemii w Indiach i Chinach, gdzie wysoka śmiertelność dotyczyła wszystkich grup wiekowych) ponad połowa ofiar miała 20-40 lat. Aż 99% mieszkańców Ameryki i Europy powyżej 65. roku życia przeżyło pandemię. Zachowały się zapiski szwajcarskiego lekarza, z których wynika, że wśród swoich pacjentów nie widział poważniejszego przebiegu zachorowania u osoby powyżej 50. roku życia. Chociaż u większości zakażonych osób pierwsze, typowe dla grypy objawy hiszpanki nie wskazywały na jej piorunujący przebieg, to wysoką śmiertelność powodowało głównie szybko się rozwijające krwotoczne zapalenie płuc. Większość pacjentów po kilku dniach zdrowiała, choć gorsza wydolność oddechowa utrzymywało się jeszcze przez jakiś czas. Tak było w wypadku około miliarda ludzi, gdyż hiszpanką zaraziła się jedna piąta (niektórzy mówią nawet o jednej trzeciej) ludności świata. Czym tak naprawdę była hiszpanka, w następnym odcinku…