Alicja
Barwicka
Idzie NOWY ROK, rok
przestępny, więc nieco dłuższy. Róbmy postanowienia noworoczne, bo na ich
realizację mamy 24 godziny więcej! Zwykle tak się dzieje, że początek roku
manifestuje się przypływem pozytywnej energii, wspaniałymi pomysłami na
zagospodarowanie nadchodzących 365 dni, postanowieniami precyzyjnie spisywanymi
(żeby nie zapomnieć i za rok się z nich rozliczyć) oraz aktualnymi deklaracjami
dotyczącymi przysłowiowego „przenoszenia gór”. Rzeczywistość dość szybko
dochodzi do głosu i rozpoczyna się proces przewlekle postępującej modyfikacji
naszych tak mozolnie opracowanych postanowień noworocznych. Najlepszym dowodem na to, że mimo wszystko
nie jest to wcale „syzyfowa praca” jest fakt, że pomimo corocznych większych
lub mniejszych porażek realizacyjnych, w każdym kolejnym roku powtarzamy całą
tę sympatyczną procedurę mając przecież nadzieję, że tym razem już na pewno uda
się spełnić wszystkie nasze noworoczne deklaracje. Przy okazji świąteczno –
noworocznych spotkań składamy sobie życzenia, spośród których zdecydowanie
najczęściej życzymy sobie zdrowia. Skoro to tak powszechnie wymieniane
życzenie, to może zacznijmy faktycznie dbać o profilaktykę zdrowotną,
zastanówmy się jak do codziennych zwyczajów i aktywności wprowadzić realizację
stosowania zasad prowadzenia prozdrowotnego stylu życia, by pomóc choć trochę
spełnieniu się tego najbardziej popularnego i najczęściej wygłaszanego
życzenia. Spróbujmy narzucić sobie realizację w nadchodzącym roku jednego tylko
przykazania zaczerpniętego z dekalogu: „nie
zabijaj”. Brzmi dość brutalnie, ale przecież faktycznie chodzi o to, by nie
zabijać siebie, swojego zdrowia fizycznego, ale i związanego z tym zdrowia
psychicznego, dobrego samopoczucia. Nie bez powodu definicja pojęcia „zdrowie” to stan pełnego fizycznego,
umysłowego i społecznego dobrostanu, a nie tylko całkowity brak choroby czy
niepełnosprawności. W ostatnich latach powyższą definicję uzupełniono o zdolność do prowadzenia produktywnego życia
społecznego i ekonomicznego. Wszyscy dobrze wiemy, że utrzymanie
najlepszego możliwego stanu zdrowia to zadanie niełatwe, ale równocześnie
niezwykle łatwo jest je niszczyć, wręcz zabić. Chociaż teoretycznie wszyscy
znamy czynniki ryzyka utraty zdrowia, to tylko niektórzy z nas starają się ich
unikać. Co prawda świadomość konieczności stosowania zasad odpowiedniego,
prozdrowotnego stylu życia jest coraz większa, ale jednak ciągle niewystarczająca.
Mnóstwo ludzi żyje w nieustannym pospiechu, nie potrafi zwolnić narzuconego
sobie tempa, nie potrafi też odpoczywać, je wysokokaloryczne, przetworzone
produkty, pali papierosy, pije w nadmiarze alkohol, korzysta z substancji
psychoaktywnych, nie stosuje żadnej aktywności fizycznej. Nie bardzo więc można
oczekiwać, by te wielkie grupy wykazywały warunkującą zdrowie zdolność do prowadzenia produktywnego życia
społecznego i ekonomicznego. Osoby, które z niewiedzy lub zaniedbań nie
dbają o własne i własnych rodzin zdrowie wymagają z czasem działań naprawczych,
kosztownych procesów diagnostyczno - leczniczo – rehabilitacyjnych, a kosztami
tych działań będą obciążeni inni członkowie społeczeństwa, bo trudno od chorych
wymagać, by prowadzili produktywne życie
ekonomiczne. Zdrowie jest więc dobrem nie tylko jednostki, ale całych
społeczeństw. Jeśli więc jednostkowo zaczniemy o nie dbać, to mamy duże szanse,
że nie tylko poprawimy swoją zdrowotną kondycję, ale dzięki niej będziemy też
mogli utrzymać na zadowalającym poziomie swój status ekonomiczny, nie generując
dodatkowych obciążeń dla reszty społeczeństwa. DOSIEGO ROKU!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz