Alicja Barwicka
Mamy wrzesień, czyli nie da się ukryć faktu, że wakacje się skończyły i trzeba wracać do rzeczywistości. Chociaż często na nią narzekamy, to taka zwykła, szara codzienność ma swoje plusy. Przede wszystkim jest „poukładana”. Większa część aktywności, które wykonujemy w przeciętnym tygodniu ma swoje konkretne miejsce w czasowym harmonogramie. Kiedy miną pierwsze dni września, plany lekcji zostaną ostatecznie ustalone, a rodzice pozapisują swoje pociechy na tysiące zajęć pozalekcyjnych (jak te dzieciaki to znoszą?) – ustala się domowy plan zajęć podporządkowany tym szkolno – pozaszkolnym priorytetom. Trzeba co do minuty określić kto i o której danego dnia zabiera dziecko z angielskiego, żeby je zawieźć na zajęcia z rytmiki, a kto ma pilnować terminu zajęć jazdy konnej, bo te są tylko raz w tygodniu i nie mogą kolidować z resztą. O nauce domowej, o samodzielnym poszerzeniu wiedzy z interesującego przedmiotu, o przeczytaniu czegoś innego niż skrót jednej z coraz rzadszych obowiązkowych lektur nie może być mowy nie tylko z braku czasu, ale i coraz bardziej modnego sposobu postrzegania edukacji jako czegoś zupełnie niepotrzebnego współczesnemu człowiekowi. Tak myślą dzieci, ale niestety również część rodziców i część nauczycieli…..Teza, że polskie dziecko ma dysponować wiedzą w stopniu co najwyżej podstawowym była już kiedyś postawiona, chociaż z zupełnie innych powodów i w innym uwarunkowaniu historycznym. To Heinrich Himmler w dokumencie z 15 maja 1940 roku zaproponował, aby na okupowanych przez Niemców terenach Polski pozostały jedynie czteroklasowe szkoły powszechne, oczywiście niemieckojęzyczne. Program nauczania obejmował dzieci od 9 do 12 roku życia, jednakże nauka nie wykraczała raczej poza 2 godziny lekcyjne dziennie. Uczono podstaw arytmetyki i podstaw pisania. W tamtych strasznych latach powyższa forma edukacji polskich dzieci była dodatkowo doskonałym sposobem prowadzenia ewidencji dzieci które następnie wykorzystywano do przymusowych robót. Obowiązek wykonywania robót przymusowych mocą ustawy obowiązującej od czerwca 1941 roku został ostatecznie nałożony przez władze Rzeszy na polskie dzieci w wieku powyżej 12 roku życia.
Chociaż więc w przestrzeni szkolnej coraz częściej słyszymy, że szkoła to jak ciąża, trwa 9 miesięcy, a nudności zaczynają się już w 2 tygodniu, to nie dajmy się otumanić. Świat będzie potrzebował ludzi wykształconych, bo przed kolejnymi pokoleniami coraz większe wyzwania technologiczne i zdrowotne. Niech również polskie dzieci mają szansę na znalezienie się w światowej czołówce myślicieli, lekarzy, wynalazców, Nie odsuwajmy ich od tego wspaniałego edukacyjnego tortu. Dajmy im posmakować triumfu i przewagi wiedzy nad jej brakiem. Wakacje, a więc i niektóre żarty SIĘ SKOŃCZYŁY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz