Alicja Barwicka
Tegoroczne lato, to jedna wielka lipa. Jeśli nie burza, to co najmniej ulewa, najlepiej z gradem. Tropikalne są nie tylko temperatury, ale i opady. Leje się z nieba maksymalnie dużo wody w bardzo krótkim czasie, stąd gleba nawet nie zdąży się nawodnić, za to natychmiast zalane są ulice. Spiekota dokucza ludziom, zwierzętom i ziemi. Wiosenne przymrozki zniszczyły część plonów, bo rozpoczęta zbyt wcześnie wegetacja skończyła się wraz z porządnym wiosennym mrozem. Majowe kwitnące kasztany z wielkim trudem utrzymały się do matur. W czerwcu przekwitły już lipy, chociaż powinno to mieć miejsce w lipcu. Byliśmy od wieków do tego harmonogramu przyzwyczajeni, zwłaszcza, że lipa to w naszej szerokości geograficznej niezwykle ważne drzewo pod wieloma względami, w tym w szczególności dla tradycyjnej ludowej medycyny. Jest długowieczna, o licznych, udowodnionych właściwościach zdrowotnych. Napary są od lat stosowane są w leczeniu objawów przeziębienia, a także problemów z układem pokarmowym. Lipa jest przede wszystkim cenną rośliną miododajną. Podczas kwitnienia odwiedzają ją setki pszczół. Miód lipowy uznawany jest za jeden z najcenniejszych rodzajów i przypisuje mu się działanie lecznicze – pomaga w przeziębieniach, grypie oraz w infekcjach gardła, ma bowiem działanie napotne oraz wykrztuśne. Nie wszyscy powinni jednak z tych dobrodziejstw korzystać. Przeciwwskazaniem do spożywania lipowych herbatek są między innymi ciąża i laktacja oraz schorzenia nerek.
Zaczął się lipiec, ciekawe czym jeszcze zaskoczy nas tegoroczne lato? Póki co uważajmy na siebie i nie patrzmy bezpośrednio w słońce, żeby nie oparzyć siatkówki, bo wtedy, to już naprawdę nie będzie żadna lipa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz